Przed tygodniem, wywiadem z Krzysztofem Kurowskim rozpoczęliśmy cykl artykułów, które nazwać można „Cena polityki”. Rozmawiając z lokalnymi politykami i osobami publicznymi pytamy, jaka jest według nich cena za stanie się osobą znaną publicznie. Dziś wywiad z Janem Andryszczakiem, wieloletnim wicestarostą strzelińskim, a obecnie przedsiębiorcą.
- Co skłoniło Pana do związania się z polityką ?
- Polityką interesowałem się od dawna. Ale tak naprawdę zaangażowałem się wtedy, gdy można było realnie wpływać na przemiany lokalne, czyli od początku lat dziewięćdziesiątych. Wówczas jako członek Solidarności zostałem radnym w pierwszej kadencji samorządu gminnego. Kiedy powstały powiaty zostałem wicestarostą i funkcję tę pełniłem przez kolejnych 9 lat. Ukończyłem Politologię na Uniwersytecie Wrocławskim.
- Teraz sytuacja się zmieniła. Czym Pan się zajmuje ?
- Tak, sytuacja się zmieniła ponieważ w styczniu złożyłem rezygnację z funkcji wicestarosty. Po miesięcznym urlopie postanowiłem zająć się budownictwem. Założyłem niewielką firmę i jako pierwsze zadanie, również w formie nauki dla mnie, rozpocząłem remont budynku przy ul. Wolności. To bardzo stara budowla po byłej Centrali Nasiennej. Budynek ten nabyłem przed 13 laty w czasach, kiedy prowadziłem prawie 400 hektarowe gospodarstwo rolne. Przez te lata nie było czasu na remont.
- Jak znajduje się Pan zatem w roli przedsiębiorcy ?
- Bardzo dobrze, choć przechodzę wszystko to, co na początku dotyka każdego przedsiębiorcę. To problemy z uciążliwymi procedurami administracyjno – prawnymi. Ale cóż – nie ma co się skarżyć, tylko z determinacją do tego podchodzić. Po raz kolejny przekonuje się, że życie przedsiębiorcy ułatwić mogą kompetentni urzędnicy. Często zapominamy, że to nie oni stanowią prawo. Muszą przestrzegać obowiązującego prawa i bywają uciążliwi, ale to nie są właściwi adresaci naszych skarg. Sejm ciągle „produkuje” nowe ustawy, a ministrowie rozporządzenia. Problem zaczyna się wtedy, gdy albo prawo jest złe, albo niekompetentna osoba prawo to interpretuje.
- Jaka jest według Pana cena, jaką płaci się za związanie z polityką ?
- Trzeba pamiętać, że polityk jest osobą szczególnie obserwowaną i cokolwiek zrobi naraża się na publiczną ocenę i krytykę. Kiedy zdarza się potknięcie, trudno się dziwić, że pojawiają się złośliwe komentarze. Jak mawia jeden z moich kolegów: „Chcącemu nie dzieje się krzywda” i to prawda. Dlatego dziwię się niektórym politykom, że skarżą się na wyborców, polityków i politykę. Nikt przecież nas do tego nie zmusza i zawsze można odejść. O wysokiej cenie za uprawianie polityki można mówić, kiedy potknięcia polityka obciążają jego rodzinę. Tej ceny zwykle wcześniej nie bierze się pod uwagę. Jednak będąc osobą aktywną można z pracy tej czerpać ogromną satysfakcję.
- Nie jest Pan już wicestarostą, ale nie oznacza to bynajmniej wycofania z polityki ?
- Nie mam takiego zamiaru, ani powodu. Jestem nadal radnym, uzyskałem wysoki wynik wyborczy, a to bardzo zobowiązuje. Z własnego wyboru jestem człowiekiem bardzo aktywnym społecznie. Bez trudu odnalazłem się w roli radnego w opozycji. Jestem też prezesem stowarzyszenia Forum Samorządowe, którego byłem współzałożycielem. Zatem zajęć mam sporo i na pewno nie mogę narzekać na nudę.
- Jakie ma Pan plany na przyszłość ?
- Przede wszystkim ustabilizowanie działalności mojej małej firmy i stworzenie jej możliwości rozwoju. Nadal chcę poprzez Forum pomagać uzdolnionej młodzieży w ramach programu „Dyplom z marzeń”. Aktywnie i skutecznie pełnić funkcję radnego powiatowego.
- Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Robert Harhala