Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Bolesławieckie świętowanie sprzed lat

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Bliskie Święto Ceramiki w Bolesławcu przywołało wspomnienia z dawno minionego dzieciństwa, odświeżając wyobraźnią kilka wydarzeń, wzbogacających niegdyś festyny, organizowane w naszym mieście. Użyte tu słowo „wydarzenie” nie jest tożsame z pojęciem, stosowanym dziś przez salonowych celebrytów, którym nobilitują oni tak określany koncert, film lub wystawę - nie zawsze zresztą adekwatnie do rzeczywistej wartości tych dzieł.
Bolesławieckie  świętowanie  sprzed   lat

Bolesławieckie  świętowanie  sprzed   lat
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.Bolesławieckie  świętowanie  sprzed   lat
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.Bolesławieckie  świętowanie  sprzed   lat
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.

Te sprzed wielu dekad sprawiały po prostu - zwłaszcza najmłodszym - niebywałą frajdę!

Był to początek lat pięćdziesiątych, w pogodne dni imprezy organizowano wtedy często nad Bobrem, głównie na terenie, przylegającym do dzisiejszego boiska sportowego przy ulicy Rajskiej. Co prawda Bolesławiec od Bałtyku zawsze dzieliło kilkaset kilometrów lądu, nie przeszkadzało to jednak, by hucznie bawić się nad brzegiem swojej rzeki choćby w Święto Morza. Z przyczep ciągnikowych montowano scenę, na której często występowali „gościnnie” rozśpiewani mołojcy, prezentując rosyjskie dumki i bardziej dynamiczne piosenki, okraszane tańcem, przypominającym gimnastyczne wyczyny.

Była też pokazowa walka bokserska i inne sceniczne atrakcje. Gremialnie nadciągające rodziny już rano nad brzegiem Bobru rozkładały swoje koce, by na nich w przerwach różnych pokazów ochoczo pałaszować jajka na twardo lub podobne specjały. Kulinarne gusta i inne oczekiwania świętujących starali się zaspokoić włodarze drewnianych straganów, obleganych przez dzieci, zmuszające rodziców do kupienia im pukawek, strzelających korkiem na uwięzi. Oferowano też wiatraczki na drucikach, kolorowe koniki i łagodnie gwiżdżące - po wprawieniu w ruch obrotowy - bączki. Korzystano z bardzo czystych wtedy wód Bobru, ale w porównaniu z dzisiejszymi kanonami mody plażowej ówczesne niewieście stroje kąpielowe ilością zużytego do ich produkcji materiału znacznie odbiegały od współczesnej odzieży plażowej. Teraz w ostateczności zapominalskim paniom wystarczy kilka sznurówek, wtedy brak kąpielowego ubioru zastępowano zwykle halkami.

Większość świętujących czekała na wieczorne puszczanie wianków, ozdobionych świeczkami. Odbite w wodach Bobru ich liczne, drgające płomyki nurt niósł gdzieś ku odległemu morzu.

Drugim zapamiętanym dobrze świętem była uroczystość, związana z lotnictwem. Jej szczegóły zatarł mijający czas, ale zaprezentowany wtedy pokaz samolotowej akrobacji jest nadal wyrazisty. Imprezę przeprowadzono na płaskim, rozległym polu, gdzie dzisiaj powstaje nowa siedziba policji. Główną atrakcję zapewniał dwupłatowiec Po-2, popularny „Kukuruźnik”.

Nawet w tamtym czasie była to maszyna przestarzała, oblatano ją bowiem w Związku Sowieckim już w marcu roku 1927. Mimo wieku konstrukcji samolot prezentował niezłe właściwości lotne. Jego główną zaletę stanowiła prosta technologia produkcji i takaż obsługa, ponadto startował po krótkim rozbiegu, nie wymagał też długiego pasa przy lądowaniu - a latać mógł w różnych warunkach atmosferycznych. Podobno w razie nieskomplikowanej awarii do naprawy wystarczyła podręczna skrzynka narzędziowa. Kolejna zaleta „Kukuruźnika” - to spora niewrażliwość na ewentualne błędy, popełnione przez kiepskiego pilota.

Święto w Bolesławcu uatrakcyjniła chyba maszyna oznaczana fabrycznie jako CSS-13 — wersja sowieckiego Po-2, produkowana po drugiej wojnie światowej w Polsce. Posiadała ona dwa miejsca, co umożliwiło zabranie na podniebne przejażdżki kilku chętnych z grona gapiów. Na jakiej zasadzie ich wyłoniono – dzisiaj już nikt nie pamięta.

Ku wielkiej radości osób pozostających na ziemi mocno przechylony dwupłatowiec robił z kolejnym pasażerem kilka okrążeń nad placem i po krótkim czasie lądował. Podniebni wycieczkowicze wracali z eskapady nieco pobladli, a jeden natychmiast pobiegł w stronę kępy zarośli .

Szczególnym wspomnieniem z lat pięćdziesiątych pozostało także pierwsze obejrzenie wieczorem filmu – rosyjskiej ekranizacji „Konika Garbuska” - w kinie pod gołym niebem. Działo się to późną jesienią w dzisiejszym Parku Harcmistrza Huberta Bonina. Nie tylko film stanowił atrakcję, także otoczenie miejsca jego projekcji. Kinooperator obsługiwał sprzęt w drewnianej budce z otworem dla obiektywu projektora. Rozjaśniająca ciasne wnętrze owej kabiny mdła żarówka rozsyłała przez szczeliny pomiędzy deskami świetlane linie, zdobiące blisko siedzących ludzi. Z ustawionego za składanym ekranem głośnika dobiegały dźwięki filmu, a wokół panował gęstniejący mrok i lekki szum wiatru.

Już nigdy podobnych emocji nie wywołała żadna wizyta w kinie…


Zdzisław Abramowicz



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Piątek 19 kwietnia 2024
Imieniny
Alfa, Leonii, Tytusa

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl