
3 października (niedziela) nurkowało tam pięć osób, z których dwie to instruktorzy, a trzy to doszkalający się kursanci z uprawnieniami, odbywający dodatkowe szkolenie. O godz. 14.02 służba dyżurna KM PSP we Wrocławiu odebrała zgłoszenie, że o wyznaczonym czasie nie wypłynęli instruktor i kursant.
I od tej chwili zaczęła się akcja poszukiwawczo-ratunkowa. Na miejsce zdarzenia, zabezpieczone przez OSP Sobótka, dojechało łącznie 14 zastępów PSP, w tym Specjalistyczne Grupy Ratownictwa Wodno-Nurkowego i Wysokościowego z Wrocławia, Poznania i Opola.
Niestety, jak mówili nurkowie, panujące w zalanej kopalni bardzo złe warunki, a przede wszystkim praktycznie zerowa widoczność, uniemożliwiały skuteczne prowadzenie działań poszukiwawczo-ratowniczych. W dodatku nurkowanie w zalanej kopalni magnezytu, to wyzwanie ekstremalne. Żeby dotrzeć do poziomu wody, trzeba najpierw opuścić się szybem po linie na głębokość 40 m. Następnie nurkowie płyną w dawnych wyrobiskach wykonanych w twardych skałach przypominających naturalne jaskinie.
Jak relacjonują nurkowie, nurkowanie w tej kopalni jest dla nich bardzo atrakcyjne. Jednak, jak się okazuje – także niebezpieczne.
Rozpoczęta 3 października akcja w zalanej sztolni kopalni „Maria Concordia” w Sobótce, zakończyła się 5 października, w tym dniu wydobyto ciało trzeciego, ostatniego nurka.