Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Strzelin
Unikalny pamiętnik migranta

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Opowieści wielu rodzin z naszego powiatu jest podobna. Znaczna część mieszkańców musiała przenieść się z Kresów Wschodnich na nowe tereny, między innymi w okolice Strzelina.

Łoszniów to duża miejscowość położona nad rzeką Gniezną, w powiecie Trembowla, w województwie Tarnopoloskim. Przed II Wojną Światową te tereny należały do Polski, obecnie znajdują się na terytorium Ukrainy. Głównym zajęciem mieszkańców było rolnictwo i hodowla. W miejscowości znajdował się kościół pod wezwaniem Świętego Jana Nepomucyna, a także gmina oraz pełna siedmioklasowa szkoła podstawowa. Wychowanie przedszkolne było realizowane w ochronce, prowadzonej przez zakonnice.

Zgodnie z Konferencją Jałtańską, w wyniku II Wojny Światowej, nastał nowy podział terytorialny w Europie. Przesunięcia granic skutkowały czasami „wielkiej migracji” ludności ze wschodu na zachód i w przeciwnym kierunku. Polacy zamieszkujący Łoszniów zostali osiedleni na Dolnym Śląsku i Pomorzu Zachodnim. Mój dziadek wraz z rodzicami i rodzeństwem został wysiedlony w lipcu 1945 roku. Kilka tygodni czekali na transport na stacji kolejowej w Trembowli. Równocześnie nie mieli prawa do odwiedzin swojego pozostawionego gospodarstwa, które znajdowało się w okolicy. W końcu przybył pociąg, składający się z wagonów towarowych. W każdym z nich umieszczono cztery lub pięć rodzin. Podróż była bardzo długa .W miejscowości Rawa Ruska pociąg się wykoleił, powodując całodobowy postój. Na szczęście nikt nie został ranny. Po drodze przesiedleńcy mijali takie miejscowości jak: Lwów, Przemyśl, Rzeszów, Kraków, Katowice, Opole. Z pociągu wysiedli na stacji, która po niemiecku nazywała się Gros Brig w okolicach Wrocławia.

W spisaniu tej historii pomógł mi mój dziadek – Bronisław Jastrzębski.

Wspomnienia Bronisława Jastrzębskiego z podróży z Kresów Wschodnich do Powiatu Strzelińskiego: 1 dzień podróży - 20 lipca 1945 rok

Po wielu dniach koczowania pod prymitywnymi namiotami nadszedł dzień podróży. Wyjazd miał odbyć się w godzinach popołudniowych ze stacji, na której przez kilka dni nocowaliśmy. Rano, ja jako siedmioletni chłopiec wraz z moim pięcioletnim braciszkiem Józkiem, poszliśmy bawić się inkrizytem. Był to ładunek wybuchowy i wyglądał jak długa, wąska, żółta laska. Uderzenie jej młotkiem powodowało wielki huk.

Podczas tej mało roztropnej zabawy mój braciszek został ranny w dłonie. Z płaczem oboje pobiegliśmy do matuli, z którą udaliśmy się do rosyjskiego lekarza polowego. Założył on opatrunek i zdezynfekował rany. Wtedy stanowczo zażądałem powrotu do naszego domu w Łoszniowie. Niestety, dostaliśmy zakaz wyjazdu do naszej miejscowości, chociaż znajdowała się dziesięć kilometrów od nas. W naszym domu mieszkali już bowiem Ukraińcy, którzy zbierali plony zasiane przez nas. Po południu oczom mym ukazał się wielki pociąg towarowy. Ludzie zaczęli w popłochu go zapełniać. W jednym wagonie znajdowało się od czterech do pięciu rodzin. Ulokowałem się w środku z rodzicami, Józkiem i moją siedmiomiesięczną siostrzyczką – Izą. Góra wagonu przykryta została płachtą. Byłem wystraszony i zdezorientowany.

3 dzień podróży – 23 lipca 1945 rok

To był trzeci dzień męczącej podróży, podczas której doszło do niemiłego zdarzenia. Gdy przejeżdżaliśmy przez ukraińską miejscowość - Rawa Ruska, pociąg wykoleił się. Stało się to przez nieuwagę i bezmyślność osób, które były odpowiedzialne za zmienianie trasy wajchą. Przez ich błąd doszło do wypadku. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Za to ja, jak i inni ludzie, nadal się baliśmy, czekając na ponowną podróż. Postój trwał całą dobę.

7 dzień podróży – 27 lipca 1945 rok

Mijał kolejny dzień jazdy w prymitywnym wagonie towarowym. Większość czasu obserwowałem z moim bratem widoki okolic, które widzieliśmy przez małą szparę w wagonie. Podczas podróży mijaliśmy pociągi z wygłodzonymi jeńcami niemieckimi, którzy jechali pracować do Związku Radzieckiego. Nawoływali nas, prosząc o suchary lub cebulę. Jeśli nasze zapasy były duże, to pomagaliśmy im rzucając pożywienie. Byli nam bardzo wdzięczni i wielokrotnie dziękowali. Tego dnia doznałem wielkiego przeżycia. Jechaliśmy przez słynne miasto Kraków, które znałem tylko z opowieści.

14 dzień podróży – 4 sierpnia 1945 rok

Nareszcie! Zapanowała w mojej rodzinie wielka radość, bo dojechaliśmy do stacji Gros Brig, koło Wrocławia. Wiemy jednak, że i tak będziemy musieli długo tam koczować, dopóki ktoś lub coś po nas nie przyjedzie.

Nowy dom!

Przyjechały po nas wozy konne, które miały zabrać nas do nowego domu. Podróżowaliśmy całą noc i ranek. W Gołostowicach, bo tam zamieszkaliśmy, znaleźliśmy się po południu. Gdy wjeżdżaliśmy do tej malowniczej wsi, widzieliśmy Niemców, którzy młócili zbóż . Mój tato szybko zaprowadził nas do nowego domu, który dużo wcześniej załatwiał. Miałem nadzieję, że wszystko będzie dobrze, a dom pokocham kiedyś tak, jak ten pozostawiony w Łoszniowie .


Radosław Kwiatkowski



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Piątek 26 kwietnia 2024
Imieniny
Marii, Marzeny, Ryszarda

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl