Do pokosu stanęło trzech miejscowych kosiarzy – 87-letni Józef Andruszków, 83-letni Bronisław Furdykoń i najmłodszy z nich 79-letni Józef Furtan.
Wszyscy z niewiarygodną precyzją i niemałą gracją kładli za sobą równy rząd zżętej pszenicy. Tuż za nimi synowie Bronisława Furdykonia formowali ze świeżo skoszonego zboża snopy, wiążąc je kręconymi na bieżąco ze słomy powrósłami. Snopy układano zgodnie z zaleceniami mistrzów zaczynając od wschodu i dalej w tym samym kierunku, w jakim procesja okrąża kościół.
Kosiarzom przyglądała się niewielka grupka młodzieży. Nie garnęła się jednak specjalnie chętnie do nauki, nad czym ubolewał szczególnie Józef Andruszków, chętnie opowiadający dziesiątki anegdot z czasów, kiedy żniwa w takiej formie nie były jakimś niezwykłym wydarzeniem. Wszyscy zgodnie podkreślali rolę kobiet. Do nich należało wówczas wiązanie i ustawianie snopów w kopy. Jak wyliczał Bronisław Furdykoń jedna sprawna para mogła zżąć w ten sposób „nawet” pół hektara dziennie.
Dzisiejszym nowoczesnym kombajnom zajęłoby to ledwie kilkanaście minut, przy czym pamiętać trzeba, że snopy należało jeszcze zwieźć, wymłócić i w końcu przewiać. Bywało, że część tych czynności kończono dopiero po wykopkach, czyli późną jesienią, a nawet zimą. Mimo niewspółmiernie cięższej niż dziś pracy wszyscy kosiarze z nostalgią wspominają czasy swojej młodości.
Większość skoszonego w środę zboża trafi w końcu i tak w gardziel nowoczesnego kombajnu – zapowiada sołtys Szczawina Stanisław Furdykoń. Pozostała część wykorzystana zostanie do przygotowania wieńców i ozdób dożynkowych. Dożynki w Szczawinie planowane są tradycyjnie na koniec sierpnia.