Trybuny na stadionie przy Oporowskiej były pełne. Przed meczem wrocławscy kibice byli rozentuzjazmowani faktem, że po 21 latach po raz pierwszy zobaczą naszą kadrę we Wrocławiu. – Obstawiamy wynik 4:1 dla Polski – mówił nam jeden z fanów.
Niestety jego przewidywania się nie sprawdziły. Polska reprezentacja zremisowała 1:1. Przez pierwszych 30 minut, to nasi kontrolowali przebieg spotkania. W 17 minucie po faulu na Jacku Krzynówku sędzia wskazał na jedenasty metr. Karnego pewnie wykorzystał kapitan reprezentacji Polski - Michał Żewłakow strzelając tuż przy prawym słupku bramki. Choć kibice skandowali „Jeszcze jeden, jeszcze jeden” gola w 34 minucie meczu strzelili Słoweńcy. Później w słupek strzelał jeszcze Błaszczykowski, do piłki dopadł Krzyżówek, ale jego strzał odbił jeden z rywali. Polacy do końca meczu próbowali zmienić jeszcze jego wynik. Rajdami z piłką i świetnym dryblingiem popisywał się Kuba Błaszczykowski. To samo próbował robić Krzynówek. Mocnym punktem drużyny był również Łukasz Fabiański, która popisał się kilkoma dobrymi interwencjami.
Na pomeczowej konferencji trener Leo Beenhaaker wyraził niezadowolenie z postawy swojej drużyny i wyniku spotkania. – Jesteśmy zawiedzeni wynikiem. Na początku mieliśmy grę w naszych rękach. Pierwsze 30 minut realizowaliśmy, to co mieliśmy w zamiarze. Słoweńcy do tego momentu mieli tylko jeden rzut rożny i wolny – powiedział trener reprezentacji. – W przerwie rozmawiałem z zawodnikami, że musimy zagrać w drugiej połowie, tak jak w pierwszych 30 minutach spotkania. Wzmocniliśmy przód – dodaje. Później trener podkreślił, że w meczu ze Słowenią straciliśmy bardzo ważne punkty zwłaszcza, że do rozegrania w grupie mamy tylko 10 meczów. - To jeszcze nie tragedia – stwierdził Beenhaaker i dodał: - Teraz najważniejszy dla nas jest mecz z San Marino.