Uczniowie uczęszczający do Liceum Ogólnokształcącego zawsze przed wejściem do szkoły machają ręką w stronę kamer, pozdrawiając tych, którzy właśnie powinni ich oglądać. Powinni, bo jak twierdzą uczniowie, kamery te są wyłączone. - Fajnie, Wielki Brat jest w naszej szkole, szkoda tylko, że śpi - mówi Damian Serwicki, uczeń strzelińskiego Liceum Ogólnokształcącego. - Kamery nie są potrzebne, skoro cały czas są wyłączone. W kanciapie, w której siedzą sprzątaczki, ciągle widać czarny ekran - dodaje.
Czy kamery będą w stanie zastąpić tradycyjne dotąd dyżury nauczycieli na korytarzach szkolnych? Idea ich zamontowania jest czysta i klarowna. Zabieg ten ma na celu kontrolę nad uczniami, uniemożliwiając im chociażby palenia na terenie szkoły, a także identyfikację osób odpowiedzialnych za bójki czy też inne przewinienia. Jednakże czy ustawiczne podglądanie uczniów jest idealnym rozwiązaniem dla tego typu problemów?
- Może i tak, pod warunkiem, że te kamery będą funkcjonować tak jak tego oczekują uczniowie, pedagodzy, rodzice i sam dyrektor placówki- mówi Artur Jasiak, uczeń Liceum. - Pamiętam jak zrodził się pomysł kamer. Wszyscy spekulowali, gdzie one będą zamieszczone. Pytano czy w toaletach też będą nas podglądać? Dziś każdy przechodzi koło kamer i pozdrawia mamę, swojego partnera czy kogoś innego - wspomina.
Konkretne zdanie ma też na ten temat przewodnicząca Komitetu Ochrony Praw Dziecka Mirosława Kątna. - Szkoła musi mieć zdiagnozowane niebezpieczne miejsca, ale aby zmniejszyć zagrożenie, nie wystarczy postawić tam kamer. Najważniejszy jest jasny przekaz, czego nie wolno tolerować w szkole i jakie będą konsekwencje złamania obowiązujących zasad. Kamery mogą tylko ułatwić ich przestrzeganie - mówi Kątna.
Pod całkowitą kontrolą kamer są już dwie szkoły. Oprócz wspomnianego już Liceum Ogólnokształcącego, monitoring założony ma też Gimnazjum nr 2. Jednakże, jak wynika z relacji tamtejszych uczniów, młodzież wzięła sobie do serca metody wychowawcze dyrekcji i zmniejszyła się liczba bójek na terenie szkoły.
Monitoring nie zastąpi jednak wychowania i rozmów z uczniami. Jest tylko dobrym, dodatkowym zabezpieczeniem. Przydaje się, gdy wydarzy się coś złego, a sprawca nie został rozpoznany. W krytycznych sytuacjach powinni ze sobą współpracować nauczyciele, woźni, rodzice, panie ze stołówki, aby mieć pełną wiedzę co dzieje się w miejscach, do których nie zajrzy oko Wielkiego Brata. Młodzież natomiast musi przyzwyczaić się do obecności kamer. Są one w wielu publicznych miejscach: klubach, bankach, domach towarowych. I będzie ich pewnie coraz więcej.