W lata 90 - tych przy każdym z trzech wjazdów do Wiązowa wybudowano gustowne kamienne statuy. Na prostym cokole ustawiono dużą literę „W”, w którą wpisano herb miasta. Znalazło się też miejsce dla napisu „Wiązów”. Całość zgodnie z projektem lokalnego artysty plastyka z piaskowca wykonał miejscowy rzeźbiarz.
Wszystko pięknie, gdyby nie fakt, że 10 lat po ich ustawieniu, rzeźby bardziej straszą niż wprowadzają w zachwyt przejeżdżających kierowców. Zwłaszcza ta ustawiona na granicy ze Starym Wiązowem obok drogi krajowej 39. Przejeżdżające tamtędy ciężarówki, jadąc „z górki”, za nic mają ograniczenie prędkości do 40km\h. W konsekwencji szybko podnoszą z asfaltu chmurę błota bezkarnie „wyciąganego” przez rolników z wychodzącej nieopodal na szosę polnej drogi. Błoto zaś tak dobrze ma się na szorstkiej fakturze piaskowca, że nie zmywają go nawet obfite jesienne deszcze.
W efekcie statua wygląda jak szary, paskudny słup, a odczytanie czegokolwiek spod warstwy błota wydaje się absolutnie niemożliwe. Zwłaszcza dla kogoś, kto nie wie, czego się pod nim spodziewać. Szkoda, bo rzeźba jest naprawdę ładna i mogłaby choć trochę odwrócić uwagę przejeżdżających tamtędy od byle jakiej nawierzchni drogi.
Podobny los spotkał tego typu obiekty w Strzelinie. Kiedy powstały, granitowe bryły ozdobiono mosiężnym herbem i nazwą miasta wykonaną z tego samego kruszcu. Pech chciał, że ów kruszec okazał się atrakcyjny dla miejscowych złomiarzy, którzy wielokrotnie profanowali wizerunek Archanioła Michała. W końcu zdecydowano zastąpić go granitowymi płytami. Złodzieje wprawdzie odpuścili, ale pozostałe po mosiężnych literach dziury przez lata zaszły brudem i teraz z każdym deszczem powiększają i tak już pokaźne zacieki.
Skutek - oba miasta zamiast spodziewanego efektu prestiżowego zyskują co najwyżej dodatkowe lądowisko dla gołębi. Trochę mało, jak na koszt wykonania takich obiektów. Rozwiązanie wydaje się być proste, a zawiera się w refrenie niegdysiejszego dziecięcego hitu „szczotka, pasta, kubeł, ciepła woda”.