Komentując sprawę znalezionej w archiwum IPN notatki, gen. Jaruzelski stwierdził, że nie mógł jako polski minister obrony wydawać rozkazów lotnictwu ani przedstawicielom innego państwa. Takie tłumaczenie nie przekonuje jednak Łukasza Kamińskiego, dyrektor Biura Edukacji Publicznej IPN.
- W sensie dosłownym oczywiście tak, generał nie mógł wydać takiego rozkazu – wskazuje historyk. - Trzeba jednak pamiętać, że już w toku czeskiego śledztwa z 2002 r. ustalono, że od godz. 15.20 istniała w tej sprawie bezpośrednia łączność między Pragą i Warszawą. Na pytania skierowane do Centrum Dowodzenia Wojsk Lotniczych, co zrobić z samolotem, przyszła odpowiedz "zestrzelić". W sensie semantycznym nie był to rozkaz, ale czy takie rozważania językowe zmieniają istotę sprawy i odpowiedzialność gen. Jaruzelskiego?
Dionizy Bielański zginął w 1975 roku, kiedy uciekając samolotem z komunistycznej Polski do Austrii został zestrzelony 8 kilometrów przed granicą austriacko-czechosłowacką. Nowe światło na okoliczności jego śmierci ma rzucić znaleziona w archiwach wrocławskiego IPN notatka.
„Po telefonicznym połączeniu się z dyżurnym Sł. Bezp. w Krakowie otrzymałem następujące informacje - samolot zestrzelony został na terenie Czechosłowacji w miejscowości TRNAWA k/Brna w dniu dzisiejszym o godz. 15.56 na polecenie Ministra Obrony gen W. Jaruzelskiego. Pilotem samolotu był BIELAŃSKI Dionizy..." - napisał 16 lipca 1975 roku Czesław Sobkowiak, dyżurny wrocławskiej służby bezpieczeństwa.
Do tej pory IPN dysponował zeznaniem pilota, który w 2002 r. oświadczył, że po wylądowaniu otrzymał informację, iż polecenie zestrzelenia przyszło z Warszawy, od gen. Jaruzelskiego. Notatka potwierdza to zeznanie. - Trafiliśmy na nią podczas rutynowych kwerend, związanych z innym tematem – wskazuje Ł. Kamiński. - Odnalazła się, wraz z innymi dokumentami, świadczącymi o rozpracowaniu D. Bielańskiego z przyczyn politycznych, w aktach sprawy o kryptonimie "Pegaz", która została założona by rozpracować sytuację na wrocławskim lotnisku. Zestrzelony pilot Dionizy Bielański pracował wtedy we wrocławskim Zakładzie Usług Agrolotniczych.
Według historyka, notatka jest wiarygodnym źródłem o dużym znaczeniu dowodowym. - Oficerowie dyżurni SB pełnili ważną i odpowiedzialną funkcję, zbierając informacje o najważniejszych wydarzeniach. W tak istotnej sprawie praktycznie wykluczone jest popełnienie błędu.