- Ile trwa trening w NBA?
Marcin Gortat: Jeśli nazywasz się Dwight Howard to godzinę, jeśli Marcin Gortat to sześć godzin. Wszystko zależy od ilości meczów rozgrywanych w tygodniu. Pierwszy zespół i czołowi zawodnicy trenują mniej, żeby nie przemęczyć organizmów. Ja na treningach daję z siebie wszystko. Jeśli ktoś z was będzie grał w NBA i będzie trenował 2 godziny dziennie, to jestem pewien że szybko wróci do Europy.
- Jak czułeś się po przegranej w finale NBA?
- Nikomu nie życzę takiego uczucia. Jak powiedział Kobe Bryant: drudzy są pierwszymi przegranymi. Po 9 miesiącach ciężkiej pracy przychodzi finał, a ktoś zabiera Ci zwycięstwo.
- Dlaczego zostajesz w Orlando Magic?
– Bo bardzo zależało im na mnie. Przez ostatnie 24 godziny pojawiło się dużo informacji, że jestem zawiedziony tym, że zostaję w Orlando. Jest to nieprawda. Na dzś jestem zawodnikiem NBA. Jest to dla mnie ogromne wyróżnienie i choćbym grał w najgorszej drużynie z najgorszym bilansem to będę najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Orlando mieli prawo, żeby mnie zatrzymać i ja teraz zrobię wszystko, żeby ta drużyna wygrywała i żebyśmy zdobyli mistrzowskie pierścienie. W Orlando jest wspaniały zespół. W drużynie mamy dwóch efektownie grających graczy: Howarda i Vince Cartera. Już sprzedano o tysiąc więcej karnetów niż przed rokiem. Zawsze, niezależnie w jakim zespole zagram, będę walczył o grę w pierwszej piątce.
- Ile zdobyłeś maksymalnie punktów w NBA?
- 16 punktów w meczu z Golden State Warriors w grudniu. Dobrze asystował mi wtedy Hedo Turkoglu. Zdobyłem mój pierwszy double - double w NBA i wszyscy wiedzieli kim jest Marcin Gortat.
- Jakie to uczucie zablokować LeBrona Jemsa?
- To miłe zrobić czapę LeBronowi Jamesowi. Dzięki tamtej akcji wielu ludzi dowiedziało się, że nawet prosty chłopak z Polski potrafi grać w basket. No i dla samego LeBrona nie jestem już anonimowy
- Których zawodników najbardziej cenisz?.
- Na pewno Tim Duncan i Kevin Garnett.
- Dlaczego na nodze masz tatuaż Jordana?
- Bardzo cenię tego zawodnika. Słyszałem od innych graczy, że ludzie nie znają mojego nazwiska, ale wiedzą, że jestem tym dużym gościem z tatuażem z Jordanem. Podoba mi się to.
- W NBA gra niewielu Europejczyków?
- To prawda. Są duże różnice kulturowe. Starsi gracze w zespole wykorzystują je do żartów. Ciężko się przestawić, gdy widzi się ludzi, którzy jedzą bułkę z chipsami, a gdy wstaną piją pepsi. Ponad połowa ludzi w Stanach Zjednoczonych ma nadwagę. Nawet jeśli nie zostaniecie profesjonalnymi sportowcami, lepiej utrzymywać dobrą formę. Bo to tylko ułatwia życie. Dlatego pamiętajcie, by się zdrowo odżywiać, a zamiast słodkich, gazowanych napojów, zawsze wybierajcie wodę mineralną. Na pewno wyjdzie wam to na dobre
- Czy masz jakieś talizmany?
- Nie jestem przesądny. Na przykład nie zakładam najpierw prawego buta. Mam łańcuszek, który dostałem od mojego przyjaciela z napisem MG 13 i noszę go zawsze przy sobie.
- W młodości trenowałeś piłkę nożną. Dlaczego zdecydowałeś się na koszykówkę?
- Przestałem grać w piłkę nożną, gdy mama nie mogła znaleźć tak dużych korków. A tak naprawdę to zobaczył mnie trener i przekonał, żebym spróbował. Treningi piłki nożnej i koszykówki odbywały się na jednej sali oddzielone jedynie kotarą. Powiedziałem mojemu trenerowi piłki nożnej, że spróbuję sił w koszykówce. Zapytał mnie: a w jakim klubie? Odpowiedziałem, że w tym za kotarą.
- Jakie sporty jeszcze trenujesz?
- W moim treningu zawsze jest basen i siłowania. Gdy przyjeżdżam do Polski, lubię z kolegami pograć w piłkę nożną, żeby poprawić pracę nóg. Raz na dziesięć lat gram również w tenisa.
- Gdy grałeś w Polsce byłeś nieznanym zawodnikiem.
- To prawda. Byłem w Śląsku na testach dobrych kilka lat temu. Jednak ówczesny dyrektor klubu Waldemar Łuczak, o ile dobrze pamiętam, poradził mi, żebym się podszkolił i pojawił za kilka następnych miesięcy. Co prawda od tego czasu minęło kilka lat, ale cieszę się, że znów jestem we Wrocławiu
- Czy pomożesz w reaktywacji Śląska Wrocław?
- Śląsk Wrocław, chociaż nie gra w lidze już od roku, to ciągle istnieje. Jest w świadomości ludzi, którzy mu kibicowali i tych, którzy w nim grali. Zrobię wszystko, co będę mógł, żeby pomóc w reaktywacji zespołu. Tam, gdzie mogę, zamieszczę informacje o tej sprawie na różnych portalach i stronach internetowych. Napiszą też o tym gazety. Dzięki temu być może uda się dotrzeć do ludzi, którzy może będą w stanie pomóc Śląskowi wrócić do gry.
- Czy za rok odbędą się podobne zajęcia?
- Za rok planujemy zrobić darmowy obóz w Łodzi dla najlepszych, młodych koszykarzy z Polski. Będą to dla nich wakacje połączone z treningiem.