Pod względem wysokości plonów nie ma powodu do narzekań. Jedynie jakość ziarna jest bardzo niska. Rolnicy twierdzą, że zrobili ze swojej strony wszystko co się dało - zadecydowała pogoda, na którą nie mieli wpływu. Przez to ceny, które otrzymują za swój towar, są bardzo niskie w porównaniu chociażby z zeszłym rokiem. Pamiętajmy, że koszty produkcji stale rosną. Jedyne co w tym roku było odrobinę tańsze niż poprzednio to azot i paliwo, ale nie zrekompensowało to spadku cen. Dlatego ci, którzy mogą, wstrzymują się ze sprzedażą, licząc na to, że za kilka miesięcy uzyskają lepszą cenę. Problem w tym, że rolnicy potrzebują już teraz pieniędzy na dalszą produkcję. Właśnie zaczyna się siew rzepaku, trzeba więc zapłacić za nasiona, opryski, paliwo. Wkrótce przyjdzie kolej pszenicy. W tym przypadku sporym problemem jest brak materiału siewnego. Z naszego rejonu ziarno nie nadaje się do siewu. Rolnicy czekają więc na ofertę z Wielkopolski, gdzie po pierwsze ilość opadów nie była tak wysoka jak u nas, a po drugie - gleby są tam lżejsze przez co deszcze nie wpłynęły tak bardzo na jakość ziarna.
Cena pszenicy w tym roku wynosi ok. 400 zł netto za tonę ziarna o gęstości 72 kg/hl oraz zawartości glutenu i białka odpowiednio 34 i 14 proc. Z jednego hektara uzyskano średnio ok. 6 ton pszenicy, więc przychód z hektara wyniósł jakieś 2500 zł. - Koszty produkcji tych 6 ton, czyli materiał siewny, nawóz, środki ochrony roślin, paliwo, zamykają się w podobnej kwocie - powiedział nam Henryk Muchorowski, rolnik ze wsi Księginice Wielkie. - Nie doliczamy tutaj kosztów dzierżawy ziemi, obsługi kredytów bankowych czy ewentualnych napraw sprzętu, bo są one kwestią indywidualną. Jedyne co decydowało o zyskowności w tym przypadku to dopłaty bezpośrednie w wysokości 580 zł do hektara. Nie dotyczyły wszystkich, lecz tylko tych, którzy są właścicielami ziemi, a nie są jej dzierżawcami.
Tegoroczna sytuacja nie powinna wpłynąć na poziom zróżnicowania upraw w kolejnych latach. Zrezygnowanie z pszenicy na rzecz np. rzepaku byłoby zbyt dużym hazardem, bo nikt nie jest w stanie określić jakie ceny za poszczególne zboża będą obowiązywały w kolejnych latach. Niestety umowy kontraktacyjne są podpisywane bez zdefiniowanej ceny skupu, co utrudnia rolnikom planowanie inwestycji. Przykładowo najbardziej korzystną uprawą w zeszłym roku był jęczmień. Ci, którzy postawili na niego w obecnym sezonie, sporo stracili ze względu na porażenie grzybami.