Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Powiat strzeliński
Czy to tylko zabawa?

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Jeden dzień trwała „zabawa” w malowanie twarzy pierwszoklasistów rozpoczynających drugi etap edukacyjny w Zespole Szkół w Kuropatniku. Jak zwykle bywa w takich przypadkach, z pozoru niewinne „ściganie kotów” zakończyło się z chwilą, gdy ktoś przesadził.

2 i 3 dzień września już od kilku lat w Gimnazjum w Kuropatniku wygląda tak samo. Starsi uczniowie przyjmują do swojego grona pierwszoklasistów poprzez wymalowanie ich twarzy markerami. Czy to już „fala” czy nadal niewinna zabawa?

Fala kojarzy nam się z przemocą, z wykorzystywaniem słabszych i młodszych, z agresywnymi zachowaniami, często prowadzącymi do uzyskania korzyści materialnych. Nosi znamiona przestępstwa i zawsze wymyka się spod kontroli. Otrzęsiny natomiast to element tradycji, który jest formą wprowadzenia uczniów w nowe środowisko. Z tego powodu rzadko uczeń podejmuje decyzję o wycofaniu się z nich. Pozostawanie na marginesie społecznym nie sprzyja bowiem procesom adaptacyjnym w nowej sytuacji czy miejscu.

Zadania, które muszą wypełnić otrząsani pierwszoklasiści, są śmieszne i polegają raczej na przełamaniu własnych oporów, a nie wykonywaniu upokarzających poleceń. Znamienny jest fakt, że przystępuje się do nich na zasadzie dobrowolności. Zjawisko fali dotyka natomiast tylko jednostek wybranych przez starszych kolegów. Co zatem dzieje się w wiejskim gimnazjum?

„Koledzy czekali na nas zaraz przy szkolnej furtce. Było ich kilku, więc nie mieli problemu z rozdzieleniem nas. Zakrywanie twarzy w zasadzie nie miało sensu. Po pierwsze byli silniejsi, po drugie mazali gdzie popadnie. Po karku, dekolcie, twarzy, rękach...Powiedzenie im stop, nie było możliwe. Wymalowali całą moją twarz czarnym markerem. Musiałam chodzić tak przez cały dzień po szkole. Zresztą nie było sensu się myć. Każda czysta buzia była natychmiast zamalowywana, mimo że pierwotnie „zabawa” miała trwać tylko przez pierwszą przerwę.” - w taki sposób uczennica szkoły, która chce pozostać anonimowa, relacjonuje wydarzenia z „chrztu kotów”.

„Kiedy zobaczyłam córkę w domu, była już po pierwszym szorowaniu. Mimo to, jej twarz nadal była czarna. Nie były to ładne rysunki: kwiatki czy kocie wąsy, które ewentualnie mogłyby zostać na następny dzień. To były po prostu bazgroły, na których namalowanie ona nie wyraziła zgody. Byłam zaskoczona i zszokowana skalą zjawiska, o którym przecież zawsze wiedziałam, że istnieje. Córka opowiadała mi, jak pomalowane zostały dziewczęta z poprzednich roczników, ale nie sądziłam, że tak to wygląda”- opowiada mama uczennicy. „Uważam, że dziecko powinno być w szkole bezpieczne. Byłam bardzo zmartwiona, kiedy widziałam twarz mojego dziecka po szorowaniu. Była cała czerwona i spuchnięta”.

Poproszona o komentarz dyrektorka Zespołu Szkół w Kuropatniku Elżbieta Bombas nie kryła swojego zdziwienia i rozczarowania faktem, że niezadowoleni uczniowie i ich rodzice nie pojawili się w jej gabinecie. Uznała, że świadczy to o braku zainteresowania ze strony opiekunów życiem szkoły. W przeciwnym razie powinni oni zgłosić swój sprzeciw wobec samej zabawy lub uczestnictwa w niej ich pociech. Tłumaczyła również, że tradycję malowania zastała już, gdy objęła stanowisko dyrektora placówek. Nie reagowała i nie zakazywała kontynuacji tej zabawy z kilku powodów. Po pierwsze: w murach placówki łatwiej było kontrolować i obserwować jak rozwija się sytuacja. Po drugie: zakaz malowania na terenie szkoły mógłby spowodować przeniesienie się zjawiska na opłotki. Co oznacza, że jego kontrolowanie byłoby znacznie trudniejsze. Po trzecie: nigdy nie otrzymała zgłoszenia od swoich wychowanków ani ich rodziców, że nie chcą uczestniczyć w takiej formie otrzęsin. - Na żadnej buzi nie widziałam buntu, grymasu czy złości - mówi Elżbieta Bombas. - Więc pomimo, że mi też ten zwyczaj się nie podobał, nie chciałam wprowadzać kolejnych zakazów. Nigdy nie było problemów, aż do wczoraj, gdy jedna z uczennic wróciła do domu i uskarżała się, że nikt jej nie pomógł, nawet stojące na korytarzu nauczycielki. Ja też nie reagowałam, bo widziałam, że dobrze się bawili. Kiedy ogłosiłam, że z dniem dzisiejszym kończy się malowanie, w klasie I gimnazjum widziałam rozczarowanie. To, co stanowczo chcę tu podkreślić to fakt, że to nie jest fala! W naszej szkole nie było tego zjawiska i nie ma! Znam wszystkich swoich uczniów po imieniu i nie pozwoliłabym na to, by ktoś był krzywdzony. Jednak przyznaję, że mogło się tak stać, a nikt tego nie widział.

Taki sam pogląd na sprawę ma szkolny pedagog Joanna Prorok - Wiecheć. Zapytana czemu służy malowanie, czy np. pomaga w odnalezieniu się w nowej sytuacji uczniom, odpowiedziała że w połączonych szkołach wielkich zmian nie ma. Uczniowie znają się i od pierwszej klasy szkoły podstawowej po trzecią gimnazjalną pozostają w tym samym środowisku. Malowanie pomaga jednak rozładować energię uczniów i zapobiega zjawisku prawdziwej fali.

Opinie psychologów i pedagogów dotyczące takich zachowań są jednoznaczne. Nie powinno być na nie przyzwolenia ze strony pedagogów. Ich rolą jest przewidywanie i chronienie uczniów przed konsekwencjami pewnego postępowania oraz tłumaczenie i wskazywanie pozytywnych wzorców. Brak reakcji i bierne przyglądanie się problemowi nie jest właściwym podejściem do sprawy, gdyż utwierdza prześladowców w przekonaniu, że są bezkarni. A jednocześnie wywołuje bezradność „ofiar”, które mogą odczytywać je za przyzwolenie, a nawet bierny współudział. Nie należy również spodziewać się po uczniach, że z problemami zjawią się w gabinecie dyrektora. Przeprowadzone w szkołach badania dowodzą, że uczniowie wsparcia szukają najpierw w grupie rówieśniczej, a później w domu. Nawet jeśli mają bardzo dobry kontakt z dorosłym, nie przyjdą do gabinetu, gdyż będą się obawiać metki kapusia.


Anna Chamuczyńska



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Sobota 20 kwietnia 2024
Imieniny
Agnieszki, Amalii, Czecha

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl