Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Strzelin
Magiczna więź

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Chore dziecko z ufnością obejmuje konia, przytulając się do jego grzbietu. Idący obok terapeuta fachowo podtrzymuje pacjenta, dla którego więź ze zwierzęciem otwiera nowy wymiar leczenia. Dla obserwatora scena ta ma w sobie coś magicznego.

Pozytywne oddziaływanie zwierząt na zdrowie człowieka znane było od wieków, choć traktowane je bardziej jako więź duchową czy rekreację niż dziedzinę medycyny. Dopiero pod koniec XVII wieku podjęto pierwsze próby wykorzystania obecności zwierząt do leczenia chorych. Wtedy to właśnie dyrektor jednego z angielskich szpitali psychiatrycznych William Tuke jako pierwszy pozwolił na wprowadzenie do tego zakładu królików, kóz i kurcząt. Był przekonany, że pacjenci, opiekując się mniejszymi i słabszymi od siebie istotami, znacznie szybciej nauczą się panowania nad swoimi zachowaniami. Podczas drugiej wojny światowej w kilku szpitalach na terenie USA hodowano koty i psy, by ranni żołnierze nie czuli się samotni. Bliskość czworonogów pomogła wielu z nich pogodzić się z kalectwem i złagodziła ból. Jednak dopiero w latach siedemdziesiątych zaczęto prowadzić poważnie badania nad wpływem zwierząt na zdrowie psychiczne człowieka. Naukowcy odkryli, że głaskanie czy nawet samo mówienie do psa lub kota znacznie zmniejsza napięcie psychiczne i obniża ciśnienie tętnicze. Animoterapia, czyli metoda leczenia przy pomocy kontaktu pacjenta ze zwierzętami, zdobywa w ostatnich latach coraz większą popularność. Wykorzystuje się do niej coraz więcej gatunków zwierząt od najbardziej popularnych psów, koni czy kotów, po tchórzofretki, papugi czy delfiny. Symbolem tej formy leczenia stała się hipoterapia, czyli ujmując najprościej, szereg działań terapeutycznych z udziałem konia.

Każdy dobry kontakt ze zwierzęciem jest terapeutyczny, jednak kontakt z tak dużym jak koń jest szczególny. To, że koń akceptuje bezwarunkowo chorego człowieka poprawia samoocenę pacjenta. – Nie trzeba siedzieć na końskim grzbiecie, by terapia się odbywała. Sam kontakt z koniem jest świetną terapią – tłumaczy Kinga Harasymowicz, która prowadzi takie zajęcia w podstrzelińskim stowarzyszeniu św. Celestyna w Mikoszowie. - Hipoterapia jest rehabilitacją wieloprofilową. Działa na sferę ruchową, sensoryczną, psychiczną oraz społeczną człowieka. Koń przede wszystkim uczy chodzić. Dzięki trójwymiarowym impulsom przechodzące z grzbietu końskiego na pacjenta, ten porusza się w przestrzenni, jak człowiek normalnie idący. Oddziałuje na bardzo wiele schorzeń. Główna grupę naszych pacjentów stanowią osoby z porażeniem dziecięcym, autyzmem, ADHD, zespołem Downa, Seckela czy Rotha, zburzenia emocjonalne, depresje, wady postawy, choroby mięśni czy stwardnienie rozsiane. Jest bardzo wiele jednostek chorobowych, które świetnie poddają się hipoterapii – dodaje pani Kinga.

W Stowarzyszeniu św. Celestyna w Mikoszowie hipoterapia rozwija się od kilku lat. – Cały czas pracujemy nad rozwojem hipoterapii i towarzyszącego jej zaplecza, choć nie ukrywam, że wciąż walczymy z wieloma trudnościami – mówi Małgorzata de Haan, wiceprezes stowarzyszenia. – Utrzymanie i szkolenie koni jest bardzo kosztowne. Potrzebna jest również odpowiednio wykwalifikowana kadra. Jednak pozytywne efekty terapii jakie obserwujemy i ogromne wprost zapotrzebowanie nie pozwalają nam myśleć o poddaniu się. Mamy nadzieję, że znajdą się ludzie, którym dobro niepełnosprawnych leży na sercu i którzy pomogli nam finansowo w zakończeniu prac nad zapleczem do tej formy terapii z dziećmi i dorosłymi.

Oczywiście najważniejszym elementem hipoterapii jest koń. Potocznie uważa się, że każdy stary, wysłużony koń nadaje się do hipoterapii. Można nawet znaleźć wiele ogłoszeń o sprzedaży konia, którego ktoś chce się pozbyć ze stajni ze względu na wiek, opisywanego się jako doskonałego do hipoterapii. Jednak takie zwierze zupełnie nie nadaje się do tego. To całkowicie mylny pogląd. – Powinny być to konie mające przynajmniej pięć lat, stabilne emocjonalnie, o bardzo dobrym temperamencie, łagodne, ufne, takie, którym można przejść pod brzuchem i nawet nie machną ogonem – wyjaśnia terapeutka. - Muszą być zdrowe, bo hipoterapia to ciężka praca dla konia, kilkugodzinne chodzenie w kółko z pacjentem, który się przemieszcza po końskim grzbiecie, zaburzając środek ciężkości zwierzęcia i utrudniając poruszanie się. Do terapii tej używa się ras koni prymitywnych. W Polsce mamy dwie takie rasy: konik polski i hucuł. W stowarzyszeniu św. Celestyna w Mikoszowie mamy właśnie hucuła, a także klacz fiordzką, siedmioletnią, która w lutym będzie miała źrebaka, tak że powiększa się nasze stado koni terapeutycznych – z radością informuje pani Kinga.

Zapotrzebowanie na terapie z udziałem zwierząt jest u nas ogromne. Każda taka inicjatywa jest szansą dla setek chorych, zwłaszcza dzieci. Jednak tego typu przedsięwzięcie jest równie potrzebne co kosztowne. Do hipoterapii potrzeba przede wszystkim dobrego konia, a to koszt kilku tysięcy złotych. Trzeba mu zapewnić właściwe, całoroczne wyżywienie: siano, owies, marchewki, jabłka. Poza tym niezbędne jest dobrze usytuowane, łatwo dostępne miejsce, odpowiednia stajnia, zadaszenie na pastwisku. Obiekt na hipoterapię powinien umożliwiać zajęcia przez cały rok, w różnych warunkach atmosferycznych. To bardzo kosztowna forma terapii niestety nie jest refundowana przez NFZ. Dlatego los pacjentów zależy od przychylności lokalnych samorządów, polityków czy hojności darczyńców.

Od lat wiadomo, że właściciele zwierząt są przyjaźnie nastawieni do świata, otwarci i dużo spokojniejsi niż ludzie, którzy nie mają żadnych zwierząt. W każdym dziecku posiadanie małego przyjaciela w postaci psa, kota, chomika czy innego zwierzaka rozwija opiekuńczość i odpowiedzialność. Uczy się ono przy okazji szacunku dla istot żywych. Czworonogi są często najbliższymi i jedynymi towarzyszami osób starszych, bądź niepełnosprawnych. Pomagają zapomnieć o samotności, tragediach i problemach, złagodzić skutki choroby, niosą ukojenie. Słysząc zatem o braku zainteresowania polityków rozwojem tego typu terapii warto zaprosić ich na zajęcia choćby do stowarzyszenia św. Celestyna w Mikoszowie. Tam można przekonać się, jak wiele znaczy dla chorych dzieci kontakt z koniem i jakie efekty przynosi ta wprost magiczna więź.


RH



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Czwartek 25 kwietnia 2024
Imieniny
Jarosława, Marka, Wiki

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl