Od 10 lutego do czerwca 1941 roku władze ZSRR, okupujące wówczas Kresy Wschodnie, zorganizowały cztery wywózki na Sybir. Jedną z tych osób była Henryka Ślęzak z domu Galiczyńska. Podczas wybuchu II Wojny Światowej mieszkała we Lwowie. Jej ojciec, który był żołnierzem, został aresztowany przez Sowietów. Wtedy do 6-letniej Henryki ojciec powiedział: „Córko, pożegnajmy się, bo ja już chyba nie wrócę…” Gdy wyszedł z pokoju, w korytarzu czekali na niego sowieccy żołnierze. Już nigdy nie wrócił.
Pani Henryka, wraz z pozostałą częścią rodziny, w późniejszym czasie również siłą musiały opuścić Lwów. Późnym wieczorem, 10 lutego, żołnierze zapukali do drzwi i kazali się spakować. Rodzinę załadowano do wozu, a następnie pociągiem przewieziono na Sybir, skąd Henryka wróciła dopiero w kwietniu 1946 roku.
Syberia leży pomiędzy 38 a 78 stopniem szerokości geograficznej północnej. Obszar ten usytuowany jest na wschód od Gór Uralskich i Morza Kaspijskiego, na północ zaś od Chin i na południe od Oceanu Lodowatego. Panowały tam straszne mrozy. - Sześć lat pobytu na tej nieludzkiej ziemi to prawdziwa współczesna golgota, to czas trudnego do wypowiedzenia cierpienia, naznaczonego potwornym głodem, chorobami i utratą wielu naszych najbliższych, którzy pozostali tam na zawsze - powiedział były sybirak Edward Drozd.
Henryka z rodziną wynajmowały jeden pokój u rodziny rosyjskiej. Ściany były zamarznięte. 8-letnią Henrykę i jej 2,5-letnią siostrzyczkę mama przykrywała sianem. Wszystkie dorosłe osoby były zmuszane do pracy. Mama Henryki początkowo pracowała przy reperowaniu worków, później w polu i kopała rowy. Dzieci również nie miały łatwego życia. Gdy mama szła do pracy, Henryka sprzątała w domu, gotowała. Wiadomość o powrocie wywołała zadowolenie wśród Polaków. Jedna z sąsiadek z radości, że wraca do ojczyzny dostała ataku serca. Rodzinę Pani Henryki najpierw przewieziono do Odessy na Ukrainie, a później do Polski. To tylko bardzo krótka część tej tragicznej opowieści.
Mam nadzieję, że historia Pani Henryki chociaż trochę przybliżyła okropności tamtych czasów pokoleniom, które wojnę znają tylko z kart podręczników historii. Zachęcamy do wysłuchania opowieści rodziców i dziadków. Nikt z potomnych nie zrozumie rozłąki z ojczyzną i wygnania w nieznane. Dlatego też tak nieosiągalne są te prawdziwe doznania, które tkwią tylko w świadkach zsyłki. Mimo, że stali się oni „bohaterami” minionych lat i jednej z licznych tragedii II wojny światowej to tylko czysta teoria i suche fakty.