Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Pełna chata

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Od 1 lipca 2006 r. w Rożnowie funkcjonuje zawodowa rodzina zastępcza wielodzietna niespokrewniona z dzieckiem. Wychowuje się w niej obecnie ośmioro dzieci. Porozmawialiśmy z państwem Fałat o sukcesach, porażkach i problemach.

Kiedy powstała rodzina i ile dzieci obecnie się w niej wychowuje?

Nasza rodzina powstała 1 lipca 2006 r. Była pierwszą rodziną zastępczą zawodową w powiecie. Przez nasz dom przeszło już 6 dzieci. 30 lipca 2006 roku przyjeliśmy dwóch braci: Antka i Andrzeja. Pierwszy ma obecnie 5 lat, nie chodzi do przedszkola, przedpoludnia spędza z nami w domu. Andrzej ma piętnaście lat i jest dzieckiem specjalnej troski. Uczy się w Gimnazjum Specjalnym w Strzelinie. 12 kwietnia 2007 r. przyszła do nas Joasia (miała wówczas 14 lat). Dziewczynka obecnie uczęszcza do II klasy liceum. Jest pilną uczennicą. Miesiąc temu przyjęliśmy również jedenastoletnią Klaudię. Dziewczynka powoli aklimatyzuje się i uczy funkcjonowania w naszej rodzinie. Poznajemu się nawzajem. Mamy też czwórkę dzieci biologicznych: Ewę (16 lat), 13 - letnią Wiolą, która chodzi do I klasy gimnazjum, Mateusza (8 lat) – ucznia II klasy szkoły podstawowej i 14 - miesięczną Zuzię. W sumie dzieci jest ośmioro.

Jak dzieci się ze sobą dogadują?

Tak jak w każdej rodzinie. Czasami się czubią, a czasami lubią. Ale widać, że są już bardzo zżyte. Jedne za drugim staje w sytuacjach kryzysowych. Było to bardzo widoczne, gdy odchodził od nas Arek, brat Asi. Obawialiśmy się, że sąd, by nie rozdzielać rodzeństwa, zabierze również ją. Wszyscy przeżyliśmy wówczas dramat. Okazało się, że więzi są już bardzo silne. I nie jest tak łatwo się rozstać.

Teraz też stanęliśmy przed podobnym problemem. Jeden z naszych podopiecznych Antek kwalifikuje się do adopcji i sąd decyzję pozostawił mojemu mężowi, który obecnie sprawuje opiekę nad całą czwórką. Niestety my nie jesteśmy w stanie jej podjąć. Wszyscy bardzo zżyliśmy się już z chłopcem i chcielibyśmy by pozostał z nami. Z drugiej jednak strony adopcja to dla niego szansa na normalny dom. Zdecydowaliśmy więc, że zgodzimy się z decyzją sądu, ale sami nie chcemy wybierać.

Jakie są wasze sukcesy?

Najbardziej widoczny sukces to Andrzej, chłopak nad którym dużo pracowaliśmy. Teraz jest szczuplejszy i dzięki temu sprawniejszy. Stał się nastolatkiem wesołym, schludnym i opiekuńczym. Tę ostatnią cechę widać zwłaszcza wówczas, gdy bawi się z Zuzią.

Ale także Asia, dziwczyna, która przyszła do nas jako 14 - letnia buntowniczka po przejściach ze sporym bagażem doświadczeń jest naszą dumą. Już za 1,5 roku będzie się usamodzielniać. Dostanie niecałe 500 zł miesięcznie na kontynuowanie nauki. Stanie przed trudnym wyborem. Studia zaoczne kosztują, ale można pracować. Studia dzienne nie są płatne, ale za coś trzeba się utrzymać i wynająć mieszkanie, a przecież nie starczy na to ta kwota. Czeka na nas bardzo trudna sprawa. Najczęściej dzieciaki wracają do rodzin patalogicznych i tam, problemy z krórych się wyleczyły, na nowo je dopadają. Niewiele z nich potrafi się przed tym obronić. Joasia jest bardzo ambitna, ma plany i nie chce wracać do rodzinnego domu.

Myślę jednak, że nasze sukcesy to nie tylko personalne osiągnięcia, ale też klimat, jaki jest w domu. Naszym sukcesem jest to, że to wszystko się dobrze układa, że dzieci mają dobry kontakt ze sobą, że dobrze się u nas czują.

Czy w trakcie 3 - letniego okresu funkcjonowania rodziny zdarzyły się też porażki?

Naszą porażką były dwa przypadki oddania dzieci. Do dziś nie mogę się z tym pogodzić, zwłaszcza jeśli chodzi o chłopca, który ma u nas rodzeństwo. Dla niego przez rok czasu trzymałam miejsce. Niestety chlopiec trafił do Górca, bo nie mogliśmy się z nim porozumieć i był agresywny. Nie potrafiliśmy też nawiązać pozytywnych relacji z naszą pierwszą podopieczną.

Z jakimi problemami borykacie się na codzień?

Oczywiście zdarzaja się problemy wychowawcze, ale nie są to sprawy inne niż w każdym domu. Martwi nas również to, że z dniem 1 września straciliśmy sad, który dzierżawiliśmy od 11 lat od urzędu gminy. Dzięki niemu dzieci miały dostęp do świeżych owoców i bezpieczne miejsce do zabawy.

Mamy jednak problem, który obecnie zaczyna nas przerastać. Chodzi o chłopca upośledzonego, który mieszka w ciągu tygonia w internacie. Obecnie ma opinię psychologa, w której jest napisane: "...za niezbędne uznaje się zapewnienie chłopcu możliwości realizowania obowiązku szkolnego w systemie dojazdowym, bez konieczności jego przebywania w internacie... Procedura ta powinna zostać już wdrożona w roku 2009/2010". Zdajemy sobie sprawę z tego, że Andrzej za 2 – 3 lata będzie się usamodzielniał: prawdopodobnie wróci do rodzinnego domu, a tam będzie musiał sam sobie radzić. Musi więc nauczyć się samodzielnego funkcjonowania (chociażby zaparzenia herbaty) i wykonywania pewnych obowiązków, zasad współżycia, funkcjonowania w rodzinie. Niestety codziennie rano musielibyśmy odwieźć go do szkoły w Strzelinie i po południu przywieźć, a to jest problem ze względów organizacyjnych.

Andrzej nie może podróżować sam autobusem. Musi mieć opiekuna. Oznacza to, że jedno z nas musiałoby codziennie pokonywać z nim dwa razy drogę do Strzelina i spowrotem. Jest to dla nas problem, dlatego wystąpiliśmy z prośbą 10 sierpnia 2009 r. do wójta o dowóz dziecka niepełnosprawnego do szkoły, na którą pismem z 7 września 2009 r. otrzymaliśmy odpowiedź negatwną. Gmina zobowiązała się jedynie do zwrotu kosztów dojazdu do miejsca nauki dziecka w Strzelinie.

Rozmawiałam z wójtem gminy Przeworno. W trakcie telefonicznej rozmowy stwierdził że: "Sprawa państwa Fałatów jest rozpatrywana i nie ma nic więcej w tej sprawie do powiedzenia".

Tak, jest rozpatrywana już od 10 sierpnia, co oznacza dla nas, że od 1 września wyręczamy gminę w dowozie dziecka do szkoły. Liczymy jednak na to, że wójt znajdzie wygodne dla wszystkch rozwiązanie.

Podobny problem miała również zawodowa rodzina zastępcza specjalistyczna z Borowa. Został on rozwiązany w ciągu dwóch dni przez wójta gminy, który nie dysponując możliwością dowozu dziecka, podpisał z opiekunami umowę o oplacenie kosztów dowozu dziecka do szkoły.

Rozmawiała Anna Chamuczyńska


Anna Chamuczyńska



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Czwartek 25 kwietnia 2024
Imieniny
Jarosława, Marka, Wiki

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl