Art. 33, 2. konstytucji RP mówi o tym, że kobieta i mężczyzna mają w szczególności równe prawo do kształcenia, zatrudnienia i awansów, do jednakowego wynagrodzenia za pracę jednakowej wartości, do zabezpieczenia społecznego oraz do zajmowania stanowisk, pełnienia funkcji oraz uzyskiwania godności publicznych. Praktyka jednak odbiega często od prawnych regulacji.
- Problem aktywnego udziału pań w życiu politycznym i społecznym znowu zrobił się „gorący”. I będzie on powracał dopóki ktoś nie znajdzie złotego środka na jego mądre rozwiązanie. Nawet u nas, w powiecie strzelińskim jest tyle mądrych i ambitnych kobiet, dobrze wykształconych i świetnie przygotowanych do pełnienia odpowiedzialnych funkcji. Tymczasem w radzie powiatu mamy tylko trzy panie, a w radzie miejskiej w Strzelinie zostały nas dwie. Dużo lepiej to wygląda w sołectwach. W gminie Strzelin połowa sołtysów to kobiety. Również w naszych organizacjach pozarządowych kobiety są w większości. Znajdują czas, odwagę a przede wszystkim serce żeby razem robić coś pożytecznego dla ludzi - tłumaczy Dorota Sznajder-Pawnuk.
Poprzez odgórne, ustawowe gwarancje udziału kobiet we władzy na różnych szczeblach zyskałaby zarówno ogólnopolska jak i lokalna polityka. Taka jest główna idea entuzjastów równouprawnienia. Nie wszyscy jednak wierzą w „magiczną moc” parytetów. - Odgórne ustawowe wprowadzenie parytetu nie przyczyni się do zwiększenia zainteresowania kobiet polityką. Będzie jedynie przymusem do wystawiania osób na listach wyborczych nie ze względu na umiejętności i kompetencje, lecz ze względu na płeć. Jestem przekonany, że lepiej promować kobiety w polityce, aniżeli siłą zaciągać je na listy wyborcze, a tak się stanie, jeśli parytety zostaną wprowadzone. Każdy ma prawo kandydować do władz samorządowych. Jestem raczej za wyborem najlepszych, zarówno mężczyzn jak i kobiet. Parytet nie powinien być w formie ustawowej, a jedynie zawarte w przepisach wewnątrzpartyjnych. Każda partia, stowarzyszenie powinno samo to regulować – mówi Artur Gulczyński, były starosta powiatu strzelińskiego.
Podobnego zdania jest burmistrz Strzelina Jerzy Matusiak. - Uważam, że odgórne wprowadzenie zasady parytetu nie jest potrzebne. Takie rozwiązanie byłoby zwyczajnie sztuczne. Te panie, które chcą zajmować się polityką i mają do niej odpowiednie predyspozycje, radzą sobie bez żadnych parytetów. Nie mam jednak żadnych wątpliwości co do tego, że obecność kobiet w polityce jest naprawdę potrzebna. Panie wprowadzają do polityki pewne cechy i wartości, których bardzo w niej brakuje. Są wrażliwsze od nas - mężczyzn - i potrafią łagodzić nieuniknione w działalności politycznej konflikty. Uważam, że im większa liczba pań w lokalnej polityce - tym lepiej. Cieszyłbym się gdyby w Radzie Miejskiej Strzelinie było więcej kobiet. Niestety, po niedawnych zmianach w 21-osobowym składzie rady mamy już tylko dwie radne.
Nie brakuje opinii, że parytety, dając przywileje z powodu płci, należą do pozamerytorycznej kategorii awansu i utrwalają patologie. Taka polityka kadrowa może wpłynąć na obniżenie poziomu kadry pracowników. - Nie mam obaw o patologię z tego powodu. Polityka kadrowa po wprowadzeniu parytetów nie sprowadzi się przecież do zwalniania mężczyzn dla wyrównania statystyki. Mam nadzieją, że idea parytetów, pojmowana jako pomoc w wyrównaniu szans na awans zawodowy nie zostanie wypaczona przez dogmatyczne podejście i ostatecznie zdecydują kompetencje. A kompetentnych kobiet naprawdę nie brakuje. Często one same nie wierzą w swoje siły. Parytet może pomóc to zmienić. Jeśli mówimy o wyborach, to ostatecznie i tak zdecydują wyborcy. Wolę "sprawiedliwość parytetową" niż partyjny awans nieudaczników. Rozumiem obawy przed wprowadzeniem parytetów ale mimo to uważam, że trzeba tak zrobić, choćby na czas przejściowy. Jesteśmy to kobietom winni - mówi Jan Andryszczak, radny powiatu strzelińskiego.