Potrzeby remontowe wspólnot są olbrzymie. Dlatego też wiele z nich latami gromadzi na ten cel środki w ramach funduszu remontowego bądź na czas remontu podnosi opłaty. Właściciele mieszkań mają prawo do uczestniczenia przy podejmowaniu decyzji dotyczących budynku, który zajmują. Zwłaszcza tych dotyczących finansów.
Mieszkaniec Strzelina należący do wspólnoty mieszkaniowej przy ul. ks. Popiełuszki 1, twierdzi że został postawiony przed faktem dokonanym. Nie tylko nikt go nie pytał o zadanie, ale nawet nie poinformował o podwyżkach. - Z zaskoczenia dostaliśmy decyzję o podwyżce funduszu remontowego – skarży się Bogumił Gralak. - Wrzucono nam tę decyzję do skrzynek listowych, nie powiadamiając nas uprzednio o niczym. Bez żadnych uzgodnień podwyższono fundusz remontowy o 100% a zgodnie z regulaminem wspólnoty najpierw powinna zostać nam przedłożona propozycja. Wszyscy sąsiedzi byli zaskoczeni, ale niektórzy po prostu nie chcą się temu sprzeciwić a zarząd żeruje na tym i robi co chce – mówi mieszkaniec wspólnoty.
Zarząd wspólnoty mieszkaniowej zapewnia, że podczas zebrania przedstawiono sprawozdanie ze stanu finansów wspólnoty po zakończeniu ubiegłego roku kalendarzowego i podjęto decyzję o remoncie budynku, ustalając tym samym wysokość wpłat na fundusz remontowy. - Na zebraniu 12 lutego została podjęta decyzja o remoncie bloku i nikt nie zgłosił pretensji – mówi członek zarządu. - Nie ma więc mowy o tym, że to tylko zarząd zadecydował. Ponieśliśmy fundusz remontowy o następne 75 gr, czyli w sumie w tej chwili płacimy 1,50zł za m². Taką decyzję podjęliśmy w związku z dużym kosztem remontu, który wynosi 42 tys. zł - wyjaśnia członek zarząd.
Członek zarządu nie zgadza się również z zarzutem, że mieszkańcy o niczym nie wiedzieli. - Nikt rachunków nie wrzucał do skrzynek. Każdy z mieszkańców dostał decyzję, która wcześniej została podjęta na posiedzeniu zarządu. Zarząd ma prawo podnieść fundusz remontowy, kiedy są takie potrzeby i dlatego w związku z remontem została podjęta decyzja o przejściowym podniesieniu tej składki. Każdy dostał nową decyzję z wyprzedzeniem i wszyscy zostali poinformowani, że jak skończymy malowanie bloku i wypłacimy się za ten remont, to nie będzie potrzeby pobierania 1,50zł za m² i wtedy zejdziemy z ceny – zapewnia członek zarządu.
Takie tłumaczenie nie przekonuje Bogumiła Gralaka. - Poprzedni przewodniczący twierdził, że mamy pieniądze na malowanie, które teraz akurat się odbywa. Nagle okazuje się, że ich nie ma i zarząd podnosi składkę, na co? – stawia pytanie mieszkaniec bloku przy ul. Popiełuszki. - Po prostu niech wyjaśnią najpierw co się stało z pieniędzmi wpłacanymi przez dwa lata a potem dopiero podnoszą składki. Obecnie nikt nie chce ze mną rozmawiać, dlatego oddałem sprawę do sądu i czekam na odpowiedź – kończy mężczyzna.