O sprawie napisaliśmy jako pierwsi. 21 lipca na oddziale położniczym lubińskiego szpitala doszło do nieszczęśliwego wypadku. Podczas porodu noworodek upadł na posadzkę. Dziewczynkę w krytycznym stanie natychmiast przetransportowano na oddział chirurgii dziecięcej wrocławskiej kliniki. Wrocławscy lekarze wykryli u noworodka dwa krwiaki na mózgu i pęknięcia czaszki w dwóch miejscach. Na szczęście uniknięto skomplikowanych operacji. Po dwóch tygodniach hospitalizacji, dziś maluszek wraca do domu.
- Cieszymy się ogromnie, że skończyło się to szczęśliwie. Że dziecko żyje. To jest najważniejsze. Ale nie wiem, co będzie dalej. Przecież ten upadek na posadzkę może w przyszłości poważnie wpłynąć na dalszy rozwój naszego dziecka. Dlatego musi być pod stałą opieką lekarską - powiedział nam na gorąco ojciec dziewczynki.
Lekarz i położna, którzy feralnego dnia dyżurowali na oddziale położniczym i odbierali poród, nie zostali zawieszeni w swoich czynnościach. Władze szpitala po zapoznaniu się z dokumentacją medyczną i zeznaniami lekarza i położnej, uznały, że był to nieszczęśliwy wypadek i nie widzą żadnej winy medyków.
Śledztwo w sprawie prowadzi lubińska policja ale wszystko wskazuje na to, że przejmie je prokuratura. Jeśli śledczy uznają, że do nieszczęśliwego wypadku doszło z winy zespołu lekarskiego, lekarz i położna mogą mieć postawione prokuratorskie zarzuty niedochowania staranności przy porodzie i narażenia dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty zdrowia lub życia.
***
Wkrótce na naszych łamach opublikujemy relację rodziców z tego dramatycznego zdarzenia.
CZYTAJ RÓWNIEŻ