Andrzeja Gliwa był dzieckiem gdy jego ojciec zmarł. Opiekowała się nim mama. Andrzej miał problemy z mówieniem i chodzeniem, dlatego jeździł do lekarzy. W końcu trafił do szkoły specjalnej z internatem.
Franciszek Sudół urodził się upośledzony umysłowo. Jego mama zmarła gdy miał 8 lat. Wcześniej rodzinę opuścił ojciec. Babcia Franka zadecydowała o posłaniu wnuka do szkoły specjalnej z internatem, tej samej, do której trafił Andrzej.
To właśnie w latach szkolnych narodziła się przyjaźń Andrzeja i Franka. Obaj bardzo chcieli mieć osobę, której będą mogli zaufać, opowiedzieć o swoich problemach i radościach. Franek dla Andrzeja był bardzo życzliwy od pierwszych dni w nowej szkole. Obaj bardzo sobie pomagali. Mama Andrzeja najpierw zapraszała Franka do siebie na wakacje i weekendy, a później zabrała na stałe. Chłopcy byli jak bracia.
Wszystko się dobrze układało do czasu śmierci mamy Andrzeja. Ludzie nie wierzyli, że dwoje niepełnosprawnych mężczyzn poradzi sobie w życiu. Franek poszedł sam do swojego nowego mieszkania. Obaj bardzo za sobą tęsknili. Franek wziął więc przyjaciela do siebie i tak żyją razem do dziś. - Kiedy mama umarła, to Franek pomógł mi żyć i funkcjonować - wspomina Andrzej.
Przyjaciele doskonale się uzupełniają. - Ja myślę co kupić, na co wydać nasze pieniądze, jak je dobrze zagospodarować - mówi Andrzej. - A ja sprzątam, piorę, gotuję i prasuję. Jestem jak dobra gospodyni - śmieje się Franek. - Gotować nauczył mnie Andrzej. On podpatrywał jak robiła to mama. Teraz żadne zupy nie mają już dla mnie tajemnic. Mogę wszystko ugotować, tylko z pieczeniem ciast mam jeszcze problemy- dodaje Franek.
Zakupy często robią razem, chociaż zdarza się, że Franek sam idzie do sklepu. Andrzej zawsze wcześniej planuje co kupić i wylicza, ile trzeba przeznaczyć na to pieniędzy. Przygotowuje listę z zakupami.
Traktują się jak bracia. – Razem z Frankiem się uzupełniamy. Razem tworzymy jedność - mówi Andrzej. Sił do życia daje im wiara w Boga. W ich mieszkaniu znajduje się wiele obrazów ze świętymi. Ważne miejsce zajmuje podobizna Matki Boskiej z Fatimy. - Matka Boska jest moją matką, a Jezus to jest ojciec. Chociaż mało chodzę do kościoła z powodu mojej choroby, to wierzę, że tam w niebie oni są. Tak jak rodzie - opowiada Andrzej.
- Moim patronem jest święty Franciszek. W dniu jego święta obchodzę imieniny. Tak jak on lubię przyrodę i zwierzęta - mówi Franciszek.
- Mamy wielu przyjaciół. Szczególnie księdza Orzechowskiego, który bardzo nam pomaga. Pan burmistrz i jego żona, mieszkańcy Strzelina, wszyscy są bardzo mili i pomocni. To nasi prawdziwi przyjaciele. Nikt nam nie kazał tego mówić. To jest od nas, od serca – dodaje wzruszony Andrzej.
Obaj uwielbiają podróże. - Rok temu byliśmy w Białym Dunajcu na obozie adaptacyjnym. Tam również poznaliśmy wielu, wspaniałych ludzi. Zwiedziliśmy też ciekawe miejsca - wspomina Franek. - Międzygórze, Dolina Kłodzka, Duszniki, Kudowa, Lądek, Polanica, Szczeliniec, Szklarska Poręba - Andrzej wylicza miejsca, które razem z Frankiem odwiedzili. Z każdej wycieczki przywożą wiele zdjęć, które chętnie pokazują znajomym.
Mieszkają w jednym ze strzelińskich blokowisk. Niestety, ich mieszkanie nie jest na parterze i każde wyjście z domu wiąże się z pokonywaniem dużej ilości schodów. Andrzej schodzi ostrożnie trzymając się barierek, a Franek, tuż za nim, niesie wózek inwalidzki. Obaj lubią spacerować, poznawać nowych ludzi. Gdy dni są słoneczne, to ciężko zastać ich w mieszkaniu.
Czym jest przyjaźń? - To wzajemna tolerancja do tego co nas otacza w życiu - mówi Franek. Andrzej dodaje: - Przyjaźń to jest taka więź do grobowej deski.