Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Koniec Europy?

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Zbliża się do nas fala, która w pierwszej kolejności zaleje kraje Europy Zachodniej, z czasem dotrze również do Polski. Tym razem przyczyną nie jest spiętrzona woda, tylko rozprzestrzeniający się na południu...ogień. Ogień rewolucji, buntu i bratobójczych wojen który trawi Afrykę Północną. - Czeka nas największy od kilkudziesięciu lat exodus uchodźców, Europę znów zaleje fala imigrantów- twierdzą socjologowie i demografowie. Niektórzy uważają, że to koniec Europy, inni, że to... nowy początek.


Koniec Europy?
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.Koniec Europy?
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.Koniec Europy?
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.Koniec Europy?
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.

Schizofrenia, rozdwojenie jaźni, ambiwalencja, hipokryzja? Każde z tych określeń będzie adekwatne do decyzji i uczuć, jakie targają przez ostatnie tygodnie całą Europą. Z jednej strony politycy i opinia publiczna gorąco popierają falę przemian jakie przetaczają się przez kraje Afryki Północnej. Z drugiej strony obawiają się konsekwencji – demograficznych i ekonomicznych, które już dotykają Stary Kontynent. Na razie największe emocje wzbudza fala uchodźców, która od Włoch powoli rozlewa się po całym kontynencie.

- Boją się konserwatyści i "obrońcy starego porządku", ale w szerszej perspektywie uchodźcy są jak zastrzyk witamin dla populacji Unii Europejskiej – uważa dr Krzysztof Węglarczyk, socjolog.

Stara Europa

W rzeczywistości społeczeństwo Europy starzeje się, wymiera i kurczy. Dotyczy to oczywiście ludzi, których możemy nazwać "rdzennymi mieszkańcami" – ich drzewa genealogiczne sięgają swoimi korzeniami kilkuset lat w głąb historii Starego Kontynentu.

- Przyrost naturalny w Europie wygląda niepokojąco – mówi dr Agnieszka Florczak, politolog z Uniwersytetu Wrocławskiego. - Więcej ludzi umiera niż się rodzi, społeczeństwo jest też coraz starsze. W Polsce dochodzi jeszcze jeden czynnik – po wejściu do Unii Europejskiej mnóstwo ludzi wyjechało z naszego kraju i większość nie będzie wracała - co tym bardziej pogłębia demograficzną zapaść. W 2000 roku w Europie mieszkało 700 milionów ludzi. Według symulacji w 2050 liczba ta spadnie o 100 milionów.

W tym kontekście analogia z falą wydaje się całkiem trafna. Woda wypełnia każdą depresję, więc nic dziwnego, że demograficzna depresja, której właśnie doświadczamy, zostanie wkrótce zalana.

- I bardzo dobrze, biorąc pod uwagę strukturę genetyczną– twierdzi dr Krzysztof Węglarczyk, socjolog. - Najbardziej obrazowym porównaniem są... Habsburgowie. Po kilkuset latach przekazywania swoich cech w ramach hermetycznie zamkniętego kręgu arystokracji doszło do genetycznych wynaturzeń wynikających najczęściej z dziedziczenia wsobnego. Zamykanie się jest po prostu niezdrowe.

Naukowcom łatwo wypowiadać takie niby oczywiste prawdy. Jednak przeciętny Francuz, Brytyjczyk, Niemiec czy Polak raczej nie myśli o swoich genach widząc wokół siebie coraz większy i barwny tłum "przyjezdnych". Najczęściej nie można się z nimi dogadać, ich obyczaje są dziwne i "nie nasze", zabierają nam pracę, utrzymują się dzięki zasiłkom, ich kobiety chodzą w chustach na twarzy,domagają się większych praw... Argumentów może być nieskończoność. Właśnie dlatego ta stara i cherlawa Europa robi wszystko, żeby się zamknąć. Choć przez ostatnie kilkadziesiąt lat nie zawsze tak było – i to jest właśnie argument świadczący o hipokryzji.

Cudze pieniądze, cudze ręce

Całkiem niedawno Europa z otwartymi rękami witała ogromne rzesze ludności napływowej (dotyczyło to głównie państw zachodnich – w tym kontekście Polska nie będzie jawić się jako "kraj hipokrytów"). Po II Wojnie Światowej nasz kontynent musiał się odbudować.

- Potrzeba było pieniędzy i taniej siły roboczej – mówi dr Agnieszka Florczak. - Pieniądze płynęły strumieniem w ramach planu Marshalla, a siła robocza z byłych kolonii.

Do Francji przyjeżdżali Algierczycy, do Wielkiej Brytanii mieszkańcy Indii, do Niemiec obywatele państw Afryki Środkowej. Masowo wdrażano tzw. programy rekrutacyjne. Bez problemu zatrudnienie znajdowali nominalni obywatele tych państw. Jednak w praktyce większość stanowiły małżeństwa mieszane oraz rdzenni mieszkańcy byłych kolonii. Wszystko było w najlepszym porządku do połowy lat 70-tych, kiedy świat został sparaliżowany kryzysem paliwowym.

- Okazało się wtedy, że tzw. przyjezdni są coraz większym ciężarem – mówi dr Agnieszka Florczak. - Właśnie wtedy Europa zaczęła oczekiwać, że ci którzy przyjechali - teraz sobie odjadą. Była to oczywiście mrzonka. Nikt po 20, 30 latach życia we Francji, Niemczech czy Anglii nie myślał o powrocie. Ci ludzie mieli już swoje rodziny, na świat przyszło następne pokolenie, które w dużym stopniu było zasymilowane, wszyscy czuli się pełnoprawnymi obywatelami.

Fala płynie

Gdy gospodarki zaczęły się chwiać, bezrobocie sięgało kilkudziesięciu procent Europa Zachodnia zrozumiała, że tolerancyjna polityka imigracyjna jest niekorzystna. Postawiono szlaban, zamknięto programy rekrutacyjne, ale... duch liberalizmu miał na przełomie lat 70 i 80-tych jeszcze dość mocny wpływ na zachodnich polityków.

- Nie zrezygnowano z zasady łączenia rodzin - tłumaczy dr Agnieszka Florczak. - Cudzoziemcy mogli bez przeszkód ściągać do Europy swoich bliskich. Efekt był do przewidzenia – głównie do Francji, Niemiec i Wielkiej Brytanii przyjeżdżało w ten sposób setki tysięcy osób rocznie.

To jednak nie wszystko – w latach 80-tych na zachód Europy zaczęła napływać fala cudzoziemców wykorzystujących inną furtkę – azyl polityczny. W 1983 roku na Starym Kontynencie znalazło schronienie 73 tysiące osób "prześladowanych politycznie", w 1986 – już ponad 200 tysięcy, w 1989 – ponad 350 tysięcy, a w 1992 roku w samych Niemczech udzielono statusu uchodźcy 430 tysiącom osób. Tendencja ta trwa zresztą do dziś – choć od 15 lat podlega surowszym restrykcjom. Od 2006 do 2009 do Unii Europejskiej przyjechało na zasadach azylu 89 tysięcy Irakijczyków, 52 tysiące Rosjan i po kilkanaście tysięcy Afgańczyków, Somalijczyków, Pakistańczyków, Nigeryjczyków, Erytrejczyków, Turków, Irańczyków, Chińczyków, obywateli Bangladeszu i Erytrei. Dotyczy to osób, które uzyskały status uchodźcy. Nikt nie policzył tych, którzy statusu w końcu nie uzyskali, a jest ich prawdopodobnie trzy razy więcej – jak to możliwe? W takiej masie ludzi sprawdzenie, czy naprawdę jest się prześladowanym we własnym kraju trwa 5 lat. Odwołanie się od decyzji powoduje dalsze trzy lata bezpiecznego pobytu w kraju gdzie prosi się o azyl. Po 8, 9 latach uchodźcom rodzą się dzieci, gdy przychodzi wniosek o deportację wkraczają organizacje broniące praw człowieka i w większości przypadków pobyt przedłuża się warunkowo na czas nieokreślony.

- Nie ma się co oszukiwać – ludności spoza Europy jest obecnie mniej więcej tyle samo co tzw. rdzennych mieszkańców – konkluduje dr Krzysztof Węglarczyk. - Przed tym procesem nie można się obronić, ludzie zawsze znajdą sposób, żeby przedostać się do kraju w którym żyje się lepiej, wygodniej, nie ma głodu, wojen, bezpośredniej przemocy i opresyjności ze strony państwa.

I co teraz?

Obecna fala uchodźców z Afryki Północnej nie jest więc niczym nowym, a jednak... zaskakuje. Wynika to z nagłości tego procesu oraz szczególnego zainteresowania regionem płonącym w ogniu rewolucji. Unia z jednej strony ostro skrytykowała reżim w Trypolisie za krwawe tłumienie antyrządowych protestów. Jednak bardziej niż los libijskiej opozycji europejskich dyplomatów niepokoi groźba wielkiej fali imigrantów z Egiptu, Tunezji i Libii. Od chwili wybuchu rewolucji w tych krajach tysiące zdesperowanych Afrykańczyków próbuje dotrzeć do Europy przez Morze Śródziemne.

– Jesteśmy nad wyraz zaniepokojeni rozwojem sytuacji – powiedział na posiedzeniu ministrów spraw zagranicznych w Brukseli Michele Cercone, rzecznik unijnej komisarz ds. wewnętrznych Cecilii Malmström. Najbardziej martwią się włoskie władze. Nie są w stanie poradzić sobie z napływem uchodźców z Tunezji na malutką wyspę Lampeduza, położoną zaledwie130 km od wybrzeży Afryki.

– Jeśli upadnie reżim Kaddafiego, grozi nam napływ imigrantów o epokowych rozmiarach – mówił dla CNN minister spraw zagranicznych Włoch Franco Frattini. Bruksela szacuje, że ponad 750 tysięcy uchodźców z sąsiadujących z Libią krajów Afryki czeka obecnie na okazję, by dostać się do Europy. Aby zmierzyć się z tym problemem, UE rozpoczęła na prośbę Włoch specjalną misję agencji ds. granic zewnętrznych Frontex. Do udziału w misji zgłosiło się już dziesięć krajów. Łodzie z imigrantami mają być wyłapywane, zanim dotrą do wybrzeży Włoch, Hiszpanii czy Malty. Szef włoskiego MSZ alarmował, że Europie grozi "biblijny exodus z Libii". Franco Frattini stwierdził, że na taką ucieczkę może się zdecydować 200-300 tys. Libijczyków. Są też bardziej pesymistyczne prognozy - do Europy może trafić nawet... 1,5 mln uchodźców!

- Konieczne są zmiany w unijnej polityce dotyczącej emigracji – twierdzi dr Maciej Duszczyk z Instytutu Polityki Społecznej Uniwersytetu Warszawskiego. - Moim zdaniem problemem jest opieranie tej polityki tylko na strzeżeniu granic państw tranzytowych czy "wysyłających".

Co z tą Polską?

Polska nie jest zbyt wysoko na liście krajów, do których chcieliby trafić imigranci. I nie tylko dlatego, że nie należymy do grupy najbogatszych krajów UE.

- Musimy sobie zdawać sprawę, że Polska nie jest państwem, który ma tradycję migracyjną - nie mieliśmy kolonii, nie przyjmowaliśmy emigrantów - stwierdził Maciej Duszczyk.

- No i nasza mentalność - monolitu etnicznego - do którego inność kulturowa, religijna, etniczna nie do końca jeszcze pasuje – dodaje dr Katarzyna Górak-Sosnowska, z katedry socjologii SGH oraz katedry arabistyki i islamistyki. - Nie jesteśmy na nią przygotowani.

Przygotować będą się musieli inni nasi rodacy – ci którzy reprezentują nas w strukturach europejskich.

- Jaką taktykę obrać względem ogromnej fali emigrantów i czy dofinansowywać Włochy i inne „zagrożone” państwa awaryjnymi środkami - Rzym poprosił już o 100 mln euro? - pyta Lidia Geringer de Oedenberg, wrocławska eurodeputowana. - Czy zablokować przestrzeń powietrzną nad Libią, do czego skłania się np. Wielka Brytania, i ryzykować militarne starcie z płk Kaddafim?

Zadawanie pytań jest najłatwiejsze, ale niedługo to nasi przedstawiciele będą musieli na nie odpowiedzieć – od 1 lipca 2011 r. Polska będzie sprawować prezydencję w Unii Europejskiej. Czy będziemy bronić "rdzennej Europy"? Czy doprowadzimy do kolejnego wrzenia w rasowym tyglu?

- W dłuższej perspektywie politycy nie zdołają zatrzymać procesów, które rozpoczęły się po 1945 roku, w Europie rozpoczyna się po raz kolejny Nowy Początek – puentuje dr Krzysztof Węglarczyk.

A więc - Ma'a ElSalama stara Europo...


Robert Włodarek



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Piątek 19 kwietnia 2024
Imieniny
Alfa, Leonii, Tytusa

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl