Negocjacje związkowców z zarządem Przewozów Regionalnych w poniedziałek zostały zerwane, bowiem strony nie doszły do porozumienia w sprawie podwyżek. Kolejarze domagali się podwyżki płac o 280 zł i nie zgodzili się na proponowane 130 zł.
Pociągi stanęły na 2 godziny o godz. 7 rano. - Zdarzyły się zwroty biletów, a także osoby, które nie wiedziały o zatrzymaniu pociągów, ale w większości pasażerowie nie byli zaskoczeni i spokojnie czekali do godziny 9 aż pociągi ruszą - powiedziała Marzanna Kuźma, która w dzień strajku miała dyżur w kasie dworca PKP w Strzelinie.
Na strzelińskiej stacji stały w tym czasie dwa składy. Pasażerowie podróżujący w stronę Wrocławia i Międzylesia musieli uzbroić się w cierpliwość. - Wiedziałem o strajku, więc nie jestem zaskoczony – mówił pan Adam ze Szczawina.
Mniej wyrozumiały był pan Henryk z Międzylesia. - Siedzę w tym pociągu już prawie godzinę. Jadę na Międzylesie, nie mam innego wyboru i jestem zły, że akurat trafiłem na strajk.
Nie każdy mógł jednak czekać, aż pociągi ponownie wyruszą w trasę. - Musiałam zmienić środek transportu, żeby nie spóźnić się do pracy – powiedziała pani Ania ze Strzelina, czekając już nie na pociąg, ale autobus do Wrocławia.