Prowadząca do rynku ul. Kościuszki wyłożona jest kostką brukową, która potęguje odgłosy wydawane przez przejeżdżające samochody czy motory. Droga sama w sobie nie stanowi problemu, jednak mieszkańcom pobliskich bloków, szczególnie osobom starszym, spędza sen z powiek. Przyczyną tego jest notoryczne przekraczanie prędkości przez kierowców. - Sytuacja staje się męcząca wieczorami, kiedy po pracy chcemy wypocząć. Jestem kierowcą 40 lat, wiem jaka jest różnica, kiedy ktoś jedzie 40 – 50, nawet 60 km/h, a kiedy śmiga ponad 100km/h. Kostka brukowa niesie hałas do naszych mieszkań, przecież nie pozabijamy okien deskami – mówi Wiesław Katan.
Mieszkaniec twierdzi, że niejednokrotnie sprawę zgłaszał na policję, do straży miejskiej i organów władzy, jednak mimo reakcji, sytuacja się nie zmienia. – Oczywiście, policja na zawiadomienie reagowała każdorazowo. Problem w tym, że nikt kto łamie przepisy nie będzie czekał i wystawiał się, by dostać mandat. Zanim przyjedzie patrol, „sprawców” już nie ma, a wracają – gdy nie ma policji – stwierdza mieszkaniec.
– Policja na takie zawiadomienie reaguje najszybciej jak to możliwe, na miejscu kontrolujemy pojazdy, jednak nie jesteśmy w stanie stwierdzić, czy dana osoba, wcześniej popełniła wykroczenie, jadąc z nieprzepisową prędkością. Systematycznie na terenie zarówno rynku, jak i ulicy Kościuszki prowadzone są kontrole drogowe. Karać mandatami, za te wykroczenia możemy w przypadku, gdy posiadamy miernik prędkości i możemy udowodnić, że ktoś złamał przepisy – informuje asp. Robert Deja.
Jak informuje policja, sytuacja nie dotyczy tylko ul. Kościuszki. Podobne zdarzenia mają miejsce na innych odcinkach dróg w mieście i poza jego obszarem, co również zgłaszają mieszkańcy.
Nasililiśmy kontrole drogowe na kilku drogach dojazdowych do miasta. Cztery dni w tygodniu policjanci ruchu drogowego kierowani są na główne ciągi komunikacyjne i mają tzw. strefy nadzorowane. Działania prowadzone są m.in. na odcinkach dróg W395, 396 i K39. Przede wszystkim tam oddelegowuje się policjantów do pracy, ze względu na dużą liczbę wypadków na tych drogach – mówi rzecznik prasowy policji, mł. asp. Marta Lachowiecka – Gil.
Policja z problemem ''rajdowców może skutecznie walczyć, w momencie, gdy funkcjonariusze otrzymają zgłoszenie, że dany kierowca spowodował zagrożenie dla innej osoby. Wtedy policjanci nie są zobowiązani do przedstawienia dowodu w postaci dokumentu z zapisem prędkości, z jaką poruszał się pojazd w danej sytuacji.
Mówimy o sytuacji, w której – przykładowo – pieszy musi uciekać z pasów przed rozpędzonym samochodem, w tym momencie osoba pokrzywdzona musi złożyć do nas stosowne zawiadomienie o zdarzeniu, należy osobiście stawić się na komendzie by złożyć zeznanie – dodaje kierownik ruchu drogowego asp. Deja. Pomocny w wskazaniu osób łamiących prawo, może okazać się monitoring miejski. Formalnie dysponentem materiałów zapisanych na taśmie jest burmistrz, w imieniu burmistrza nagraniami dysponuje komendant straży miejskiej i to on może, na wniosek policji przekazać nagrania. - Nie ma żadnego problemu z udostępnieniem dowodów, jakimi są nagrania z monitoringu ze wszystkich 11 kamer w Strzelinie mówi komendant straży miejskiej Marian Calów. - Nagrań nie udostępnia się każdemu, mieszkaniec może dowiedzieć się czy istnieje naganie, które konkretnie go interesuje ( kamery działają cyklicznie, niektóre sytuacje, nie są zarejestrowane )jeśli straż posiada zapis, należy zgłosić się na policję wtedy funkcjonariusze interweniują według odpowiedniej procedury – wyjaśnia komendant staży miejskiej.
Niestety zainteresowany sprawą Wiesław Katan w żaden sposób nie udokumentował pojazdów, czy osób, które nie stosowały się do obowiązującego kodeksu ruchu drogowego. Nie znając sprawców, policja nie jest w stanie skutecznie zareagować, a monitoring nie rejestruje prędkości pojazdów. Jedyną formą działania pozostaje nasilenie kontroli drogowej i karanie nieodpowiedzialnych kierowców. Sytuacja mieszkańców nie zmienia się, nadal borykają się z nadmiernym hałasem pędzących po kostce aut, czy wycia motorów,w których często ilości decybeli przewyższa obowiązującą normę.
Mieszkaniec w imieniu własnym, ale także dla dobra sąsiadów, którzy prosili go o interwencję, próbował wpłynąć na władze tak, aby na ul. Kościuszki ustawiono znaki ograniczające prędkość, bądź progi zwalniające. Na próżno. – Nie zaproponowano mi żadnego rozwiązania, a na moje propozycje usłyszałem, że - jeden chce progów zwalniających, inny powie, że nie chce takiego ograniczenia - i tyle, stanęło w punkcie wyjścia – mówi pan Wiesław. - Łamanie przepisów „u nas” jest nagminne i odnoszę wrażenie, że kierowca, który jedzie przepisowo nie nadaje się do tego społeczeństwa – dodaje z żalem.
Jeśli odpowiednie organy nie zareagują, sprawa może nabrać wymiaru ulicznego protestu. Pan Katan zapowiada - '' któregoś dnia, pójdziemy za przykładem premiera Leppera i zablokujemy tę ulicę”. Być może władze miasta skutecznie zareagują, zanim skończy się cierpliwość mieszkańców, zanim dojdzie do „spaceru protestu” na drodze prowadzącej do centrum miasta.