Do zdarzenia doszło 29 maja około godziny 18 w Strzelinie, na ulicy Dzierżoniowskiej. Kierujący oplem 53-letni mężczyzna nie zachował należytej ostrożności podczas jazdy i na łuku drogi zjechał na przeciwległy pas jezdni. W wyniku tego manewru samochód czołowo zderzył się z jadącym z naprzeciwka suzuki, który prowadził 35-letni mężczyzna. W wyniku pierwszego zderzenia samochód postawiło bokiem i wtedy w auto uderzył drugi motocykl BMW, którym kierował 33-letni mężczyzna jadący z 29-letnią pasażerką.
W wyniku wypadku motocykliści doznali bardzo poważnych uszkodzeń ciała. Kierujący suzuki doznał wieloodłamowego złamania kości udowej i został przewieziony do szpitala przy ul. Borowskiej we Wrocławiu, natomiast kierujący drugim motocyklem doznał „jedynie” złamania barku. Z relacji świadków wynika, że najbardziej poszkodowaną osobą w wypadku była pasażerka BMW, która doznała wieloodłamowego, otwartego złamania kości udowej. Pasażerka i kierujący zostali przetransportowani przez Lotnicze Pogotowie Ratunkowe do szpitalu we Wrocławiu przy ul. Weigla. Kierowca opla doznał stłuczenia klatki piersiowej. Po przebadaniu, wypuszczono go ze szpitala. Sprawca wypadku był trzeźwy. W akcji ratowniczej, która została zakończona po dwóch godzinach udział wzięło 7 strażaków, funkcjonariusze policji oraz pracownicy pogotowia ratunkowego.
30 sierpnia Andrzej Miller przyjechał do Strzelina, aby podziękować strażakom za okazaną pomoc. - Przyjechałem dzisiaj do Strzelina, aby podziękować strażakowi starszemu ogniomistrzowi Zdzisławowi Janickiemu, który udzielił mi wsparcia i niezbędnej pomocy chwilę po wypadku. Okazało się, że pan Zdzisław również jest fanem jednośladów i rozmawiał ze mną przed przybyciem karetki pogotowia. Chciałem przyjechać wcześniej, ale dopiero od tygodnia jeżdżę samochodem. Strażacy wykonali fachową robotę - mówił w komendzie powiatowej PSP w Strzelinie Andrzej Miller.
Pan Andrzej wręczył w imieniu własnym oraz swoich przyjaciół drobny upominek dla ratowników. Przed motocyklistą jeszcze długa rehabilitacja. Przez ten groźny wypadek, Andrzej musiał zrezygnować między innymi z wyprawy „jednośladem” do Mongolii. Kto wie, może w przyszłości spełni się to jego marzenie?
- Gdy byłem w szpitalu moja teściowa pytała się mnie czy z motorami koniec. Odpowiedziałem, że nie będę potrafił chyba zerwać z moją wielką pasją. W moim garażu czekają na mnie dwa motory. Teraz jednak jest najważniejszy powrót do zdrowia - mówił Andrzej Miller z Brzegu, który został ranny w wypadku drogowym.