Stunt motocyklowy to po prostu wyczyn kaskaderski na motocyklu. Ekstremalna jazda oznacza przede wszystkim taki sposób prowadzania motocykla, który pozwala na popisową jazdę na jednym kole, oczywiście przy jednoczesnym wykonywaniu dodatkowych akrobacji. Pierwsze wyczyny kaskaderskie powstawały na potrzeby przemysłu filmowego, który bardzo szeroko rozwiną się w USA. Obecnie sport stał się popularny również w Polsce.
Jednym ze stunterów okazał się młody mieszkaniec powiatu strzelińskiego, który swoją przygodę rozpoczął około 5 lat temu. Łukasz dał znakomity pokaz, podczas tegorocznego Jarmarku Produktu Lokalnego.
- Stunt riding przyszedł do nas ze Stanów Zjednoczonych, tam też powstały pierwsze zawody w tej kategorii sportu. Ja zaraziłem się nim poprzez filmy z USA, które bardzo często oglądałem. Nie uczyłem się z kimś ani od kogoś. Jestem samoukiem i całą moją wiedzą czerpałem z gazet oraz telewizji. Jeżdżę od 5 lat, ale miałem przerwy, ponieważ jest to dość kosztowny sport, a ze sponsorami nie jest łatwo. Chciałbym promować ten sport w Polsce, ale nie zależy mi na zawodach, ponieważ nie do końca zgadzam się z metodami ocen jury. Robię głównie pokazy dla ludzi, podczas zlotów motocyklowych. Niedawno dawałem pokaz dla domu dziecka – opowiada Łukasz.
Sztuczki na każdym motocyklu
Do wykonywania sztuczek w ramach stuntu, nadaje się niemal każdy motocykl, zaczynając od motorowerów, skuterów aż do ciężkich motocykli. W każdym przypadku konieczne jest zmodyfikowanie kilku elementów w celu dopasowania go do potrzeb kierowcy. Seryjny motocykl mógłby ulec uszkodzeniu podczas nieumiejętnej jazdy.
- Główne zmiany w motocyklach to przeniesienie napędu – opowiada o ulepszeniach. - W motocyklach z manualną skrzynią biegów najtańszym sposobem na poprawienie przyśpieszenia i łatwiejsze podnoszenie motocykla na jedno koło jest stosowanie niestandardowych zębatek. Na tylne koło stosowana jest zębatka większa o ok. 15-20 zębów, natomiast zębatka przeniesienia napędu z silnika zastępowana jest mniejszą o ok. 1-2 zęby. Bardzo istotny jest również hamulec, czyli tzw.: hand brake. Jest to hamulec ręczny tylnego koła. Klamka hamulcowa montowana jest najczęściej po lewej stronie kierownicy. Układ ten umożliwia zdjęcie prawej nogi z hamulca nożnego i przechodzenie do innych pozycji podczas jazdy, jednocześnie pozostawiając pełną kontrolę tylnego hamulca w ręce kierowcy. Bez tego hamulca niemożliwa jest jazda na jednym kole. Każda ingerencja w układ przeniesienia napędu zmienia osiągi pojazdu. W przypadku motocykli sportowych, prędkość maksymalna zmniejsza się nawet o 100km/h. W przypadku motorowerów lub skuterów różnica nie jest tak drastyczna – kontynuuje motocyklista.
Cyrkle są najtrudniejsze
Jazda motocyklowa stunt to oprócz przyjemności spore problemy ze sponsorami, czasem i miejscem do trenowania a także ciągłe udoskonalanie i doposażanie motocykla.
- Największe trudności wiążą się z opanowaniem jazdy na jednym kole. Przede wszystkim trzeba dobrze wyczuć motor i motocykl musi być zrobiony pod kierowcę. Samemu nie da się tego zrobić - mi w zmodyfikowaniu motoru pomagali znajomi, którzy się na tym znają. Najtrudniejszymi z „akrobacji” są cyrkle, czyli kręcenie się wkoło. One wymagają dużo pracy. Jest to niebezpieczny sport, ale dokładne i częste treningi pozwalają na opanowanie nawet najtrudniejszych rzeczy. Do tej pory nie miałem żadnych złamań ani poważnych uszkodzeń ciała. Największą moją kontuzją było właśnie naderwanie ścięgna.
- Na początku mojej historii z tym sportem po około 3 latach trenowania brałem udział w zawodach. Podczas imprezy pod nazwą street fighter Bielawa zająłem V miejsce, w Jelczu Laskowice w zawodach o puchar burmistrza zająłem I miejsce. Byłem wtedy w bardzo dobrej formie – wspomina stunter.
Po zwycięstwie w Jelczu Laskowice, Łukasz Denes wyjechał za granicę i przerwał ćwiczenia. Zdradził nam, że jego wyjazd był spowodowany chęcią zarobienia pieniędzy na dalsze treningi i rozwijanie się w tej ekstremalnej dziedzinie sportu. Po powrocie udało się kontynuować jazdę jednakże dopiero po 4-miesięcznej przerwie związanej z kontuzją ścięgna w kolanie.
Jak się okazuje historia z motorami to nie tylko ostatnie lata, ale przede wszystkim pasja z dzieciństwa. - Jazdę na motorze rozpocząłem jak tylko tato kupił mi pierwszą motorynkę na komunię. Tak się zaczęła moja dość długa historia z motocyklami. Oczywiście od tej motoryki, przemaglowałem kilkadziesiąt motocykli, myślę że nawet około 30. Odkąd zacząłem się interesować stuntem to jest mój czwarty motocykl. To są już coraz lepsze motory, coraz lepsze części, które są bardzo drogie ponieważ nie produkuje się ich w Polsce. Motocykl, na którym obecnie jeżdżę, to Honda CVR4 i600 – opowiada Zeniu.
Przede wszystkim bezpieczeństwo
Uprawianie takiego sportu to duże niebezpieczeństwo uszkodzenia ciała. Podczas pokazów Łukasz jeździ w zwykłych ubraniach, z osłoniętymi rękoma i nogami.
- Podczas treningów jesteśmy poubierani dosyć dobrze i to zapewnia nam bezpieczeństwo. Na pokazach wiadomo, jeździ się troszeczkę ryzykowanie, ale też nie jeździ się nigdy na 100 procent. Zawsze w pobliżu są ludzie, często kibice i do tego nie ma odpowiednich placów i powierzchni do ekstremalnej jazdy. Podczas tegorocznego jarmarku jeździłem tylko na 50 procent swoich możliwości, ponieważ nawierzchnia była śliska, wokół stał tłum ludzi i plac do jazdy też był dość mały. Po jednym takim pokazie opony nadają się tylko do wymiany. Po jednych, góra dwóch treningach, również muszą być wymienione. Często do treningów stosuję opony używane, ale jak wiadomo one również kosztują. Jeden trening to dla mnie około 100 złotych i dodatkowo muszę dowieźć motocykl do Brzegu. Moje ćwiczenia odbywają się jedynie na placach zamkniętych, nie jestem za tym, aby promować ten sport jeżdżąc po ulicach, gdzie poruszają się samochody i piesi. Mamy swoje miejsca, gdzie jeździmy, takim miejscem jest lotnisko w Skarbimnierzu, gdzie dowożę motor na przyczepce. Jeżdżę również w Borowie w mojej gminie. Rozmawiałem z wójtem i pozwolił mi na trenowanie na stadionie piłkarskim - tam jest kawałek asfaltu, gdzie próbuję swoich możliwości. To są jedyne miejsca, ponieważ z innych zazwyczaj policja wygania.
- Promuję ten sport, ponieważ chcę, aby nie porównywano mnie do ludzi, którzy jadą przez miejscowość 200 km/h na jednym kole. Ten rodzaj zabawy, który uprawiam, jest zupełnie inny. Cały czas szukam sponsorów, głównie interesowałyby mnie sklepy motoryzacyjne, z częściami, z oponami. Podczas występów występuję zazwyczaj w koszulkach sponsorów, tym samym reklamując ich firmy i działalność. Chciałbym też, aby znalazło się gdzieś niedaleko miejsce, w którym mógłbym spokojnie trenować, bo jednak dojazd do Brzegu to kłopot. Na jazdę potrzebuję bardzo dużo czasu, dlatego chciałbym jeszcze tylko podziękować mojej dziewczynie, która jest bardzo cierpliwa i cały czas mnie wspiera – dodaje Łukasz Denes, strzeliński stunter.