Dyspozytornia strzelińskiego pogotowia razem z pracownikami zostanie przeniesiona do Wrocławia. Od nowego roku będzie tam znajdowała się centrala alarmowa obu powiatów. Pracownicy pogotowia obawiają się, że może to wydłużyć czas dojazdu do pacjenta.
Obecnie strzelińska dyspozytornia funkcjonuje samodzielnie, czyli wybranie numeru alarmowego powoduje bezpośrednie połączenie z jednostką w Strzelinie. Po tak zwanej reorganizacji zgłoszenie będzie przyjmowane przez Wrocław, który następnie ma rozdysponowywać karetki.
- Jesteśmy pełni obaw, ponieważ czas wyjazdów na wezwanie na pewno znacznie się wydłuży. Zamiast usłyszeć w słuchawce Pogotowie Ratunkowe Strzelin usłyszymy Wrocław. Do Wrocławia przez cały czas dociera mnóstwo telefonów. Boimy się myśleć, co będzie, kiedy do tego dojdzie jeszcze teren naszego powiatu, na którym obsługujemy około 50 tys. ludzi - mówi Tomasz Chort, dyspozytor i ratownik medyczny strzelińskiego pogotowia.
Centrum Powiadamiania Ratunkowego we Wrocławiu będzie dysponowało w Strzelinie dwoma karetkami. Ale będzie mogło nimi dysponować również poza obszarem powiatu. Dyspozytorzy ze Strzelina dostali propozycję przeniesienia się do Wrocławia. - Jeśli chodzi o nas, to na pewno problemem będzie dojazd do pracy, zwłaszcza zimą. Ale nie tylko. We wrocławskiej dyspozytorni znajdują się cztery stanowiska, przy czym inna osoba przyjmuje zgłoszenie a inna wysyła karetkę. Często ludzie są w takim szoku, że nie potrafią wskazać miejsca zdarzenia, choć mieszkają w nim przez 20 lat. Wzywający karetkę są tak zestresowani, że często wskazują nam miejsce poprzez komunikaty typu - obok kościoła, za przedszkolem albo koło zielonego kiosku. W związku z tym sądzę, że dyspozytor nie znający terenu, nie jest w stanie w szybkim czasie wskazać miejsca wezwania karetki. W naszym fachu przecież czas jest najważniejszy - dodaje Tomasz Chort.
Obawa nie kryją również mieszkańcy powiatu. Boją się głównie osoby starsze i rodzice małych dzieci. - Boje się przede wszystkim, że trzeba będzie długo czekać na karetkę. Mam 68 lat i ze zdrowiem naprawdę bywa różnie. Do tej pory miałam już przypadki, że wzywałam pogotowie i naprawdę docierali na czas. Nie było z tym żadnego kłopotu. Teraz to się może zupełnie zmienić i to jest przerażające - powiedziała Kazimiera Kołtun, mieszkanka Strzelina.
Pracownicy pogotowia poprosili o pomoc starostę powiatu Jerzego Krochmalnego, z którym spotkali się w ubiegły wtorek. Starosta obiecał wsparcie, jednak wcześniej pracownicy mają obmyślić strategię postępowania i podpowiedzieć jak należy działać, o co walczyć i gdzie zapukać. Pracownicy mają również wyznaczyć przedstawiciela. - W tej chwili czekam na kolejne spotkanie, po którym będzie wiadomo, jakie kroki będziemy podejmować w tej sprawie - powiedział starosta.
Do chwili zamknięcia numeru, nie dostaliśmy informacji z Wydziału ds. Zarządzania Kryzysowego Urzędu Wojewódzkiego. Do sprawy wrócimy w następnym numerze Expressu Strzelińskiego.