Jeszcze przed nowym rokiem przestraszeni pacjenci kupowali leki na zapas. Strzelińscy aptekarze przyznają, że z początkiem miesiąca, kiedy nowa lista refundowanych leków zaczęła obowiązywać, w aptekach było niemal pusto.
Zgodnie z zapowiedziami od 1 stycznia lekarze przybijają na receptach pieczątki z napisem „Refundacja do decyzji NFZ”. Farmaceuci uspokajają, że jeśli tylko lekarz poprawnie wypełni receptę i zaznaczy wysokość odpłatności nie będzie problemu ze zniżką.
- Jeśli jest recepta z taką pieczątką to mamy ją przyjmować normalnie ze zniżką. Jeśli lekarz tego nie zaznaczy, mamy obowiązek sprawdzić czy pacjent jest ubezpieczony na podstawie dokumentów, które ma przy sobie. Jeśli lekarz nie wpisuje odpłatności mamy w obowiązku zapisać z tyłu recepty odpłatność do danego leku - mówi Magdalena Stankiewicz.
Zmiany dotyczą przede wszystkich stałych cen i marży określonych leków oraz umieszczenia na recepcie szczegółowej informacji o poziomie odpłatności za lek. - Jeśli lek ma kilka odpłatności, np. 30 % i 100 %, a lekarz tego nie określi, a wpisał chorobę przewlekłą, mamy dawać pacjentom najniższą odpłatność. Jeśli natomiast nie wpisał, że pacjent jest ubezpieczony, wyznaczana jest najwyższa, 100% odpłatność – dodaje farmaceutka.
W większości nowe recepty są honorowane, ale w przypadku odmowy, klient ma nie lada problem. Jeśli pacjenta nie stać na wykup lekarstwa za 100% ceny, a farmaceuta nie przyjmie recepty bez wskazania wysokości refundacji, konieczne będzie szukanie innej apteki lub ponowne udanie się do lekarza, by ten wyznaczył poziom odpłatności zgodnie z wykazem.
Farmaceutka z Apteki Kalina w Strzelinie twierdzi, ze nie zauważyła by w odczuciu pacjentów ceny były znacznie wyższe. Zwraca jednak uwagę na wzrost płatności za nutramigen, czyli mleko dla dzieci ze skazą białkową. - Nutramigen jest obecnie pełnopłatny, wcześniej dostępny był po zniżce. Po 1 stycznia trzeba za niego zapłacić 26 zł z groszami, kiedyś to była połowa tej ceny – informuje Magdalena Stankiewicz.
Kolejne niejasności pojawiają się w kwestii formalnej. Farmaceutka wskazuje na uprawnienia aptekarzy i mylące informacje podawane do wiadomości publicznej. - Poinformowano społeczeństwo, że błędnie wypisana przez lekarzy recepta może być poprawiona przez farmaceutę, co nie jest prawdą. To wprowadzanie pacjentów w błąd. My nic nie możemy zrobić samowolnie, a prawnie nie jesteśmy upoważnieni do nanoszenia poprawek na receptach, może to zrobić tylko lekarz. Aptekarze mogą jedynie wyraźnie napisać na odwrocie nazwisko pacjenta, jeśli było nieczytelne i wpisać odpłatność. Wtedy należy się podpisać, że to my wpisaliśmy takie a nie inne dane. W innym przypadku fundusz nie przyjmie od nas takiej recepty –tłumaczy pracownica Apteki Kalina w Strzelinie.
Kierownicy aptek informują również o tym, że osoby wydające leki lub inne wyroby medyczne objęte refundacją mają obowiązek poinformować potencjalnego klienta o możliwości nabycia leku objętego refundacją innego niż ten przepisany przez lekarza, a o tej samej nazwie międzynarodowej, dawce i postaci farmaceutycznej. Tzw. zamienniki mają mieć takie samo wskazanie terapeutyczne i nie mogą powodować różnic w jej przebiegu. Cena detaliczna zamiennika nie może przekraczać limitu finansowania ze środków publicznych oraz wysokości opłaty za lek ujęty w recepcie. Apteki są zobligowane do zapewnienia dostępności do takich lekarstw.
Wycofano jednak inny korzystny dla pacjentów sposób promocji. Nie będzie już sprzedaży leków wydawanych na receptę za symboliczny grosz. W takiej sytuacji apteki nie będą mogły konkurować ceną. Apteki nie mogą zatem promować się poprzez obniżki cen czy gratisy do zakupionych produktów. Zakazano również reklamowania się lokali na łamach gazet czy w telewizji. W przekazie masowym może się pojawić jedynie nazwa i godziny otwarcia.