Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk


Gospodarka - koniec złudzeń

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Wzrost sprzedaży detalicznej w okolicach zera, produkcja przemysłowa na wyraźnym minusie, PMI poniżej 50. Nawet ministerstwo finansów skapitulowało w optymizmie i redukuje prognozę PKB na rok 2013. To wszystko oznacza, że raczej nie odbijemy od dołka w drugiej połowie roku.

Resort finansów prognozował, że wzrost PKB w tym roku utrzyma się na dość optymistycznym poziomie 2,2 procent. Niestety, minister Jacek Rostowski przyznał ostatnio, że nie uda się zachować takiego tempa i zwolnimy do 1,5 proc - przypomina portal Money.pl.

Minister pociesza Polaków, przekonując, że utrzyma dług publiczny w ryzach i nie dojdzie do przekroczenia ostrożnościowego progu 55 procent. Ministerstwo obiecuje też deficyt sektora finansów publicznych na poziomie 3,5 proc., by w przyszłym roku Unia zdjęła z nas procedurę nadmiernego deficytu.

To jednak marne pocieszenie dla przeciętnego Polaka, który spojrzawszy na wykres PKB wyraźnie widzi, że znów zmierzamy do poziomy z roku 2009. Wtedy to - choć udało się nam uniknąć recesji - kryzys dał się nam we znaki najbardziej.

 

Dynamika polskiego PKB

http://static1.money.pl/i/h/164/art268452.png


 

W 2009 roku z dołka wyciągnęła nas sprzedaż detaliczna. Polacy ruszyli do sklepów i uratowali koniunkturę. Także w tym roku przedsiębiorcy i ekonomiści wyczekują szturmu na sklepy. Choć wszyscy wypatrują go już od dłuższego czasu, to żadna fala konsumpcyjnego poruszenia nie nadchodzi.

Co więcej, jeśli spojrzeć na zestawienie miesięczne wskaźnika sprzedaży detalicznej w kraju, to widać, że w ostatnich miesiącach panuje odwrotna tendencja niż w 2009. Wtedy wyniki były niemal z miesiąca na miesiąc coraz bardziej optymistyczne. W tym roku coraz bardziej rozczarowują.

 

Dynamika sprzedaży detalicznej

Miesiąc

Wzrost

Miesiąc

Wzrost

styczeń 12

14,3%

styczeń 09

1,3%

luty 12

13,7%

luty 09

-1,6%

marzec 12

10,7%

marzec 09

-0,8%

kwiecień 12

5,5%

kwiecień 09

1,0%

maj 12

7,7%

maj 09

1,1%

czerwiec 12

6,4%

czerwiec 09

2,1%

lipiec 12

6,9%

lipiec 09

5,7%

sierpień 12

5,8%

sierpień 09

5,2%

wrzesień 12

3,1%

wrzesień 09

2,5%

październik 12

3,3%

październik 09

2,1%

listopad 12

2,4%

listopad 09

6,3%

grudzień 12

-2,5%

grudzień 09

7,2%

styczeń 13

3,1%

styczeń 10

2,5%

luty 13

-0,8%

luty 10

0,1%

marzec 13

0,1%

marzec 10

8,7%


Źródło: GUS

 

Dlaczego Polacy nie ruszyli tłumnie do sklepów? Profesor Marian Noga, ekonomista i były członek Rady Polityki Pieniężnej podejrzewa, że przytłoczyła nas inflacja, która przez wiele miesięcy zżerała nam podwyżki. Poczuliśmy to w końcu w portfelach.

- Choć wzrost cen już się ustabilizował, to w połączeniu z coraz mniejszym wzrostem wynagrodzeń, zrobił swoje - mówi ekonomista. - Polacy w końcu poczuli kryzys na własnej skórze. Tym bardziej, że co rusz dochodzą ich informacje o kiepskiej sytuacji tego czy innego kraju, a także pesymistyczne prognozy co do przyszłości Polski. Tyle się mówiło o kolejnej fali kryzysu, że w końcu wszyscy w nią uwierzyli.

Według profesora Nogi, jest jeszcze szansa, byśmy wyszli ze stagnacji w drugiej połowie roku. Nie jest to jednak wizja tak realna jak jeszcze w styczniu, gdy wydawało się, że w końcu polscy konsumenci poratują koniunkturę.- Sygnały nie są zatrważające, są złe, ale kto wie. Z wyrokowaniem trzeba jeszcze trochę zaczekać - wyjaśnia.

Innego zdania jest prof. Dariusz Filar. On nie spodziewa się, byśmy w tym roku weszli na ścieżkę żywszego wzrostu. Przekonanie to wiąże z tendencją, która uformowała się w 2003 roku, jeszcze przed wejściem Polski do Unii.

- Od tego roku krzywa wzrostu gospodarczego w naszym kraju związała się z unijną - wyjaśnia ekonomista. - Dynamika naszego PKB jest, oczywiście, trochę wyższa, ale zmienia się proporcjonalnie do trendów w reszcie Europy. Wniosek jest następujący: W 2009 roku państwa Zachodu miały pieniądze na pakiety stymulacyjne, które napędziły koniunkturę u nich i tym samym u nas. Dziś już takich pieniędzy nie ma, więc nie odbijemy od dna.

Oznacza to, że najprawdopodobniej czekają nas dwa lub trzy lata powolnego wzrostu na poziomie jednego, dwóch procent. W 2013 roku gospodarki europejskie będą się kurczyć, co będzie negatywnie wpływało także na nasz wzrost.

Dariusz Filar ze smutkiem zauważa, że nie ma w kraju bodźców, które mogłyby pobudzić gospodarkę - które mogłyby tchnąć trochę inwestycyjnej odwagi w naszych przedsiębiorców. A skoro nie ma nadziei w granicach, trzeba by szukać jej poza nimi. Pierwszym i najważniejszym partnerem handlowym Polski są Niemcy. Trafia tam ponad 25 procent naszego eksportu.

Gdyby ten największy z zagranicznych rynków zbytu nieco się ożywił, to nasi biznesmeni mogliby zwiększyć produkcję w nadziei na popyt wewnętrzny w Niemczech. Niestety, także tam sytuacja nie przedstawia się najlepiej. PKB za IV kwartał 2012 roku wyniosło 0,1 proc., a PMI dalej utrzymuje się na poziomie 48 punktów.

- Niemcy mają bardzo elastyczny rynek pracy, wysoką innowacyjność i gospodarkę opartą na eksporcie. I tutaj jest teraz problem. Ogromnym odbiorcom ich eksportu są Chiny, a te także odnotowują spowolnienie - tłumaczy prof. Filar.

Niemcy prawie w ogóle się nie rozwijają, ale nie mają powodów, by narzekać. Bezrobocie wynosi u nich nieco ponad 5 procent. Oznacza to, że w zasadzie nie pracują już tylko ci, którzy nie chcą. Zupełnie inaczej sytuacja wygląda w naszym kraju. Na razie - według ekonomistów - polskie bezrobocie będzie się utrzymywać na stałym poziomie. Wczoraj GUS poinformował, że wyniosło ono w marcu 14,3 proc. w poownaniu do 14,4 proc. w lutym. Znaczyłoby to, że jego wzrost się zatrzymał.

Nie ma co jednak liczyć na spadek tego wskaźnika. - Przedsiębiorcy starają się w czasach spowolnienia utrzymywać załogi. Przekonali się, że nie łatwo jest potem je odbudować. Dlatego nie jest tak źle jak w 2009 roku - mówi prof, Dariusz Filar. - Ale nie spoedziwałbym się, że niedługo zaczną zatrudniać.

Maciej Czujko, Money.pl


Maciej Czujko, Money.pl



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Wtorek 16 kwietnia 2024
Imieniny
Bernarda, Biruty, Erwina

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl